W Berlinie naturalnie świetnie wiedzieli, że od miesięcy przez zieloną granicę z Polski na Górny Śląsk płyną pieniądze i broń, a szeregi Centrali Wychowania Fizycznego i Dowództwa Obrony Plebiscytu, będących w rzeczywistości tajnymi organizacjami stworzonymi na wzór Polskiej Organizacji Wojskowej, zasilają oficerowie WP. Od początku 1920 r. nad terenem od Opola po Katowice władzę sprawowała Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa. Ok. 20 tys. żołnierzy przysłanych z Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch miało zapobiec rozlewowi krwi, ale nie zawsze się to udawało. Francuzi otwarcie sympatyzowali ze stroną polską, zrażając do siebie górnośląskich Niemców, i raz po raz padali ofiarami zamachów, w sumie zginęło ich 71.
Czasami sami zaogniali sytuację. 17 sierpnia 1920 r. na Friedrichstrasse (obecnie ul. Warszawska) w Katowicach przywitali salwą karabinową niemieckich demonstrantów, zabijając i raniąc co najmniej kilkunastu. Masakrę tę z okna swojego mieszkania widział dr Andrzej Mielęcki, lekarz i działacz polityczny rodem z Wielkopolski. Gdy wybiegł opatrywać rannych, to na nim skupiła się wściekłość tłumu, który zatłukł go na śmierć na oczach Francuzów. W reakcji na zamordowanie Mielęckiego wybuchło II powstanie śląskie, które po kilku dniach wygasło (równie krótkotrwałe było I powstanie w sierpniu 1919 r.), bo strona polska uzyskała obietnicę, że sprawcy napadów zostaną ukarani, a zamiast podporządkowanej aliantom niemieckiej policji utworzono polsko-niemiecką.
Kolejną próbą sił stał się przeprowadzony 20 marca 1921 r. plebiscyt. Na wniosek Romana Dmowskiego reprezentującego Polskę na konferencji wersalskiej do udziału w głosowaniu oprócz Górnoślązaków dopuszczono też osoby, które się tam urodziły, a potem wyjechały. Dmowski łudził się, że ludzie ci stanowią w większości żywioł polski, tymczasem aż 182 tys. z tych, którzy przyjechali na plebiscyt, oddało głos za Niemcami, a tylko 10 tys. za Polską. Jednak i bez uwzględnienia emigrantów plebiscyt bezapelacyjnie wygrały Niemcy - przy 98-proc. frekwencji za pozostawieniem Górnego Śląska w starych granicach opowiedziało się 707 tys. osób, a za przyłączeniem do Polski 479 tys. Nie oznaczało to wcale zakończenia konfliktu, bo Berlin uznał, że ma prawo domagać się całego spornego obszaru, a strona polska proponowała podział uwzględniający wyniki głosowania. Było tylko kwestią czasu, gdy obie strony sięgną po broń.
Niemcy wiedzieli, że Górnoślązacy trochę się różnią od mieszkańców innych części Rzeszy, ale przez półtora wieku związków z państwem Hohenzollernów nie stanowiło to problemu. Według spisu powszechnego z 1910 r. aż 57 proc. mieszkańców Rejencji Opolskiej, czyli obszaru pokrywającego się mniej więcej z terenem spornym, jako swój język rodzinny (muttersprache) deklarowało polski. Dawniej Górnoślązacy byli lojalnymi poddanymi kajzera, ale po I wojnie światowej robotnicy górnośląskich kopalń i hut obawiali się, że to oni poniosą ciężary odszkodowań, jakie zwycięskie mocarstwa zamierzały wyegzekwować od Niemiec. Nastroje te wykorzystywała w miesiącach przed plebiscytem polska propaganda. Na plakatach i w gazetach, których nakład w tym dwumilionowym regionie szedł w setki tysięcy, odrodzoną Polskę przedstawiano jako kraj sprawiedliwości, gdzie wreszcie nikt na Górnoślązaków nie będzie patrzeć z góry. Z Warszawy, Krakowa i Lwowa do Katowic czy Bytomia przyjeżdżali artyści tamtejszych teatrów, by zagrzewać rodaków polskimi sztukami.
Pieniądze na te przedsięwzięcia potajemnie przekazywał polski rząd, głośno się od tego odżegnując. Do delegacji z Górnego Śląska naczelnik Józef Piłsudski miał burknąć: "Śląska wam się zachciewa!? Toż to niemożliwe, to stara niemiecka kolonia!". Niemniej przekazał milion marek polskich na pomoc, a sprawa połączyła posłów z różnych obozów politycznych. 28 stycznia 1921 r., podczas Dnia Górnego Śląska, w Sejmie za wsparciem walki o przyłączenie Śląska do Polski wypowiadali się narodowiec Andrzej Wierzbicki, ludowiec prof. Józef Buzek oraz socjalista Jędrzej Moraczewski. Dwa dni później w stolicy rozpoczął się Tydzień Górnośląski uroczyście zainaugurowany przez kardynała Aleksandra Kakowskiego.
Na Śląsku nastroje robiły się coraz gorętsze, w marcu i kwietniu 1921 r. szeregi Dowództwa Obrony Plebiscytu wzrosły z około 20 do 40 tys. ludzi. Podzieleni na trzy grupy operacyjne ("Wschód", "Północ" i "Południe"), pułki i bataliony mieli na wyposażeniu 27 597 karabinów ręcznych. Sztabowcy martwili się, że amunicji starczy tylko na dwa dni walk, brakowało też amunicji do broni większego kalibru - powstańcy dysponowali 540 lekkimi i ciężkimi karabinami maszynowymi, pociągami i samochodami pancernymi.
Tymczasem Korfanty nie tracił nadziei, że uda się uniknąć rozlewu krwi i nakłonić Brytyjczyków i Francuzów (z Włochami liczono się mniej) do podziału Śląska. Jednak warunki, z jakimi usiadł do negocjacji, nawet życzliwych nam Francuzów nastawiły sceptycznie: 60 proc. terytorium dla Polski, w tym obszar przemysłowy. Korfanty specjalnie grał o wysoką stawkę, bo wiedział, że do Warszawy płyną na niego donosy z oskarżeniami o postawę kapitulancką, a stawiał na dyplomację, bo uważał, że nawet osłabionych po przegranej wojnie Niemiec nie da się pokonać militarnie. Gdy już wiedział, że nie zdoła zapobiec wybuchowi nowego powstania, nie chcąc zrazić Francji, szukał pretekstu pozwalającego zrzucić winę na Niemców. Ostatecznie sam dostarczył go prasie, kiedy dowiedział się, że alianci nie przyjmą jego propozycji podziału Śląska. 1 maja 1921 r. z inspiracji Korfantego w kilku gazetach ukazała się notka o rzekomym spotkaniu niemieckich przemysłowców, na którym ci mieli się umówić, że w razie przyłączenia Śląska do Polski zniszczą swoje zakłady.
W proteście przeciwko tej rzekomej groźbie na Śląsku został ogłoszony strajk, a na następną noc, z 2 na 3 maja, zarządzono mobilizację powstańców. Ludzie kpt. Puszczyńskiego wysadzili mosty na Odrze, co miało utrudnić przerzucenie wojsk z głębi kraju. Niemcy dali się zaskoczyć, bo uznali, że chodzi tylko o demonstracje z okazji rocznicy Konstytucji 3 maja.
Cały artykuł oraz inne materiały dotyczące głównie III powstania śląskiego, które wybuchło 95 lat temu, w poniedziałkowej "Ale Historii", dodatku do "Gazety Wyborczej"
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
REGULAMIN użytkownika "Gazety Wyborczej">>> Szanowni Państwo, kontynuujemy prace nad systemem komentarzy i ich ocen. Wspólnie możemy sprawić, że nasze forum będzie miejscem przyjaznym i wolnym od agresji.
Pomóżcie nam:
- nie dyskutujcie z trollami
- jeśli widzicie komentarze, które powinny być skasowane -- zgłoście je moderatorowi poprzez kliknięcie kosza przy wpisie.
- wpisy i uwagi do systemu moderacji przysyłajcie mailem na adres forum@wyborcza.pl
Dziękujemy.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny