Narzucając poddanym nową religię, książę musiał się liczyć z oporem, bo na pewno istniała jakaś wpływowa grupa pogańskich kapłanów tracących nagle rację bytu. Państwo Mieszka I przypominało walec przetaczający się po społeczeństwie i wyrównujący nierówności. Jednak dzięki temu brutalnemu procesowi powstały zręby państwa, a Polanie uniknęli losu narodów, o których nikt już nie pamięta.

Mirosław Maciorowski: Gall Anonim i Thietmar z Merseburga piszą, że gdy Mieszko I postanowił poślubić czeską księżniczkę Dobrawę, ta postawiła warunek: najpierw chrzest.

Prof. Jerzy Strzelczyk: W polskiej tradycji rola czeskiej księżniczki została wyolbrzymiona, dziś trudno byłoby tak ją rozumieć. Przyjęcie chrześcijaństwa to była zbyt doniosła decyzja, żeby uzależniać ją od woli przyszłej żony. Zanim Mieszko I zdecydował się na ten krok, musiał rozważyć wszystkie związane z tym korzyści, ale też zagrożenia.

Gdzie kryło się niebezpieczeństwo?

- To mogło grozić wybuchem wewnętrznych niepokojów w państwie bo poddani nie byli przygotowani na nową wiarę, w ogóle jej nie znali. Nie wiemy, żeby jacyś chrześcijańscy misjonarze przed 966 r. w ogóle docierali do Wielkopolski. Poza wąską elitą możnych Polanie byli prostymi rolnikami przywiązanymi do ukształtowanego przez wieki trybu życia. Ich pogańska wiara, ściśle związana z przyrodą, porami roku i zjawiskami naturalnymi, była wiarą doczesną. Czcząc bóstwa, wierzyli, że odpłacą im one dobrymi plonami i zwycięstwami w wojnach, przynosząc pomyślność nie tyle jednostce, ile całemu plemieniu czy rodowi. Ten światopogląd w zupełności im wystarczał. A tu nagle książę kazał im wierzyć w coś zupełnie innego, wprowadzał rewolucję, której nie rozumieli. Religia pogan nie miała też charakteru wyłącznego - Słowianie czcili swoich bogów, ale nie negowali istnienia innych i gdy jakieś plemię okazywało się silniejsze w boju, to nic nie stało na przeszkodzie, żeby czcić i jego boga, skoro dał im taką siłę.

I nagle usłyszeli, że Bóg jest tylko jeden.

- Co prawda w trzech osobach - Ojca, Syna i Ducha Świętego - ale trudno przypuszczać, by od razu pojęli, o co w tym chodzi. Zresztą później, już w czasie chrystianizacji, jedyną realną postacią boską i tak był dla nich wyłącznie Chrystus.

Mieszko, narzucając nową religię, musiał liczyć się z oporem, bo niełatwo skłonić ludzi do porzucenia pradawnego obyczaju. Istniała też na pewno wpływowa grupa pogańskich kapłanów, którzy po przyjęciu chrześcijaństwa po prostu tracili rację bytu. I oni mogli podnieść rękę na władcę. Jednak mimo tych poważnych zagrożeń, Mieszko podjął ryzyko.

Przed laty uczono w szkołach, że przyjęcie chrztu oznaczało akt antygermański, a Mieszko I zapobiegł w ten sposób niemieckiej ekspansji na wschód.

- Takie poglądy przez całe dziesięciolecia stanowiły składnik polskiej pamięci i polityki historycznej. Zwierzchnictwu kościelnemu rzeczywiście towarzyszyło zwykle polityczne podporządkowanie, więc gdyby władca Polan przyjął chrzest pod egidą Kościoła niemieckiego, to zapewne oznaczałoby jakieś z nim związanie. Ale traktowanie chrztu Mieszka jako kroku antyniemieckiego jest dziś już przebrzmiałą teorią. Książę Polan musiałby być prorokiem, by w 964 czy 965 r. przewidzieć przyszłe konflikty z królestwem Niemiec, którego władca Otton I od 962 r. był też cesarzem rzymskim. Ziemie obu państw w zasadzie nie graniczyły wówczas ze sobą, dzielił je bufor w postaci pasa ziem zamieszkanych przez ludy Słowiańszczyzny połabskiej. Przypuszczam, że Mieszkowi chodziło o korzyści polityczne. Wiedział, że pogaństwo jest w odwrocie, i pozostając poza chrześcijaństwem, nie ma szans na dyplomatyczne czy dynastyczne związki z Europą. Na pewno liczył też na rozwój państwa, bo potrzebował ludzi wykształconych, a tych mógł mu zapewnić jedynie Zachód, a przede wszystkim Kościół. Przy okazji jednak rzeczywiście odebrał powstałej niedawno niemieckiej metropolii magdeburskiej inicjatywę w chrystianizacji.

Chrzest przyniósł więc korzyści międzynarodowe - zbliżył Mieszka do Zachodu.

- Tak, ale uważam, że ważniejsze okazały się korzyści wewnętrzne.

Jakie?

- W świecie pogańskim władca był jedynie naczelnikiem ludu zależnym zwykle od starszyzny plemiennej i wywyższonym jedynie dla doraźnych potrzeb, na przykład na czas wojny. Nie miał specjalnego statusu, a ktoś, kto by go zamordował, mógł uniknąć kary, płacąc grzywnę zwaną główszczyzną, oczywiście znacznie wyższą niż za zabicie pospolitego człowieka. Natomiast w świecie chrześcijańskim podniesienie ręki na władcę traktowano jak zbrodnię i przede wszystkim grzech śmiertelny, bo przecież był on namiestnikiem Boga na ziemi. Wraz z koroną otrzymywał sankcję sakralną, a takiej władzy nie miał nawet największy władca plemienny. Chrzest umacniał więc jego pozycję, a nowa religia pomagała okiełznać i ujednolicić własne społeczeństwo.

"Mesco dux baptizatur", czyli "książę Mieszko ochrzcił się" - podaje rocznik polski Jordana-Gaudentego pod rokiem 966 r. Wiadomo więc, kiedy przyjął chrzest, i zakładamy, że najpewniej nastąpiło to w Wielką Sobotę przypadająca w tamtym roku 14 kwietnia. Gdzie to się stało?

- Są rozmaite hipotezy, uczeni wymieniali m.in. Ratyzbonę i Pragę. Czechy nie miały jeszcze wtedy biskupstwa i podlegały właśnie Ratyzbonie, więc to tamtejszy biskup mógł być duchowym patronem polskiego chrztu. Jednak nie wydaje mi się to prawdopodobne, ponieważ chrzest władcy musiał być ostentacyjny, poddani powinni zobaczyć, że wydarzyło się coś ważnego. Dlatego moim zdaniem odbyło się to raczej na terytorium państwa Mieszka I, a zatem w grę wchodziłyby Poznań, Ostrów Lednicki i Gniezno. Najbardziej prawdopodobne jest Gniezno, główny ośrodek polityczny i ideologiczny państwa, choć wielu badaczy skłania się też do Ostrowa Lednickiego, gdzie archeolodzy odkopali misy chrzcielne. Ale tam mało kto zobaczyłby chrzest. Z kolei za Poznaniem przemawia wzmianka z XIII-wiecznej "Kroniki polsko-śląskiej" mówiąca, że Polska tam właśnie przyjęła wiarę. Tego sporu chyba nigdy nie rozstrzygniemy.

Cały rozmowa ze znakomitym mediewistą, profesorem Jerzym Strzelczykiem w poniedziałkowej "AleHistorii", dodatku do "Gazety Wyborczej"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl

REGULAMIN użytkownika "Gazety Wyborczej">>> Szanowni Państwo, kontynuujemy prace nad systemem komentarzy i ich ocen. Wspólnie możemy sprawić, że nasze forum będzie miejscem przyjaznym i wolnym od agresji.

Pomóżcie nam:

 

- nie dyskutujcie z trollami

 

- jeśli widzicie komentarze, które powinny być skasowane -- zgłoście je moderatorowi poprzez kliknięcie kosza przy wpisie.

 

- wpisy i uwagi do systemu moderacji przysyłajcie mailem na adres forum@wyborcza.pl

Dziękujemy.