Dlaczego niektórzy potrafią się skoncentrować, a innym przychodzi to z trudem? Wszyscy mamy kłopot ze skupieniem uwagi, ale każdy w innym stopniu. Czy można to zmienić?

Potrafisz czytać książkę w metrze, w zgiełku i nic nie jest w stanie odciągnąć twojej uwagi od losów jej bohaterów? A może odwrotnie: nie jesteś w stanie zabrać się do pracy, ponieważ twoją uwagę rozprasza każdy szmer i odgłos? Z pewnością znajdujesz się gdzieś pomiędzy tymi dwiema skrajnościami.

Ludzie różnią się między sobą pod względem skłonności do rozpraszania się. Wiadomo też, że chroniczne trudności ze skupieniem uwagi są charakterystyczne dla osób z zespołem nadpobudliwości z deficytem uwagi, czyli ADHD. "Z dotychczasowych badań wiemy, że zdolność skupienia uwagi może zależeć od tego, w jakim stopniu potrafimy zaprząc do pracy mechanizmy kontrolne, takie jak pamięć robocza. Niektórzy ludzie są wyjątkowo podatni na rozpraszanie przez pewne czynniki. Na przykład ludzi z osobowością poszukującą nagrody częściej rozpraszają niezwiązane z sytuacją bodźce obiecujące nagrodę. A osoby z osobowością lękliwą będą bardziej rozpraszane przez bodźce budzące strach, jak na przykład przerażające twarze" - wyjaśnia mi w mailu Sophie Forster z Sussex University.

Ponieważ każdy z nas od czasu do czasu i w różnym nasileniu doświadcza rozproszenia uwagi, Forster razem z Nilli Lavie z University College London postawiły ciekawą hipotezę. Być może każdy z nas ma tę cechę. Jedni w bardzo małym stopniu, inni w większym, wreszcie na końcu skali są osoby dotknięte ADHD. Zespół nadpobudliwości ruchowej z deficytem uwagi pojawia się w dzieciństwie i wtedy jest diagnozowany. Zazwyczaj wyrasta się z nadpobudliwości ruchowej, ale problemy z koncentracją nie chcą minąć.

Żeby przetestować tę hipotezę, Forster i Lavie zaprosiły do eksperymentów blisko 200 zdrowych dorosłych osób. W warunkach laboratoryjnych odtworzyły sytuacje z życia codziennego. Najczęściej rozpraszają naszą uwagę rzeczy kompletnie niezwiązane z wykonywanym zadaniem. Pracujemy przy komputerze i nagle wpada do pokoju dziecko. Masz ci los! Nie jesteśmy w stanie powrócić do ostatniej myśli i cała nasza uwaga zostaje rozproszona. Koniec z pracą! Nie u wszystkich oczywiście. U kogo i w jakim stopniu - to właśnie było przedmiotem badań, których wyniki opublikowano w najnowszym wydaniu "Psychological Science".

Czym skorupka za młodu...

Na monitorze pojawiały się ułożone w okrąg litery. Należało jak najszybciej wcisnąć klawisz po wypatrzeniu odpowiedniej, na przykład litery N. W jednej czwartej z kilkuset prób na ekranie pojawiała się nagle postać z kreskówki - Pluto, Mickey czy Superman - absolutnie niezwiązana z zadaniem. Chodziło o to, żeby zmierzyć, o ile wydłuży się czas reakcji w obecności tego rozpraszacza uwagi.

Po wykonaniu zadania uczestnicy wypełnili ankietę dotyczącą występowania u nich symptomów ADHD w dzieciństwie. Na przykład, czy mieli skłonność do wiercenia się na krześle, nie potrafili skupić się na zadaniu, nie słuchali, kiedy ktoś do nich mówił. Okazało się, że skłonność do rozproszenia uwagi była związana z poziomem występowania symptomów ADHD. Ci, którzy nie mieli problemów ze skupieniem się na zadaniu, również jako dzieci nie doświadczali zaburzeń koncentracji.

- Wygląda więc na to, że skłonność do rozproszenia uwagi jest cechą kształtującą się już w dzieciństwie i predysponuje ludzi do tracenia uwagi w dorosłości. W efekcie każdy z nas od czasu do czasu doświadcza owego stanu "zawieszania się" - mówi Lavie.

Są sytuacje, kiedy praca tak nas pochłania, że dosłownie zapominamy o świecie i wręcz nie słyszymy, co się wokół nas dzieje. Kiedy indziej nawet lekki szmer wytrąca nas z równowagi i nasze myśli zaczynają krążyć. Na skupienie uwagi może wpływać wiele czynników, jak choćby nasza motywacja do wykonywania danej czynności czy stan podekscytowania.

Czym może grozić rozproszenie uwagi? Jak zachować koncentrację? Czytaj o tym we wtorek w magazynie "Nauka dla Kazdego".

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl