Muzyka musi nieść w sobie siłę i moc do zmiany. Zarówno w zespole, jak i wśród publiczności

Rozmowa z Wojtkiem Mazolewskim

Pierwszy występ na scenie w wieku dziesięciu lat. Był pan cudownym dzieckiem?

- Moje dzieciństwo przypadło na szarobure lata 80., na moment totalnego marazmu, dla wielu - zwykłej biedy. Cudowne dziecko kojarzy się z salą koncertową w filharmonii, ja zadebiutowałem na festiwalu Rock na Zaspie w domu kultury.

Jako wokalista punkowego zespołu Iwan Groźny.

- To była znana w Trójmieście impreza, grały zespoły punkowe, metalowe i rockowe, słuchała ich nie mniej kolorowa publiczność.

Jest pan jedynakiem?

- Jestem środkowym z trójki braci. Jerzy, starszy o osiem lat, dziś jest muzykiem, młodszy, Łukasz - fryzjerem. Terminował w Londynie, teraz prowadzi w Warszawie Ten Salon.

Wyjeżdżał pan gdzieś z Gdańska?

- Od najmłodszych lat spędzałem dużo czasu na wsi u dziadków na Mazurach - mieli gospodarstwo nad jeziorem Mamry. Jako czterolatek zamiast do przedszkola trafiłem do nich na rok. Nie miałem tam kolegów.

Moim przyjacielem stał się świat natury, taki, jaki był - piękny i hojny, czasem szorstki i kostropaty. Dostawałem od niego wszystko, tylko trzeba było sobie to wymyślić - które drzewo jest kim, jaki kij stanie się łukiem, a jaki mieczem, a jaki gitarą. Które krzewy czy rośliny zostaną przyjaciółmi, a które wrogami.

Czego słuchaliście poza punkiem?

- Wszystkiego. Zeppelinów i Doorsów, Captaina Beefhearta. Wielokrotnie oglądaliśmy "Blues Brothers", słuchaliśmy także Johna Lee Hookera, "The Wall" Pink Floydów. Potem Johna Coltrane'a, Alberta Aylera, Erica Dolphy'ego i jako jedni z pierwszych Red Hot Chili Peppers. Jak pojawiała się nowa płyta, właściciel organizował zbiorowe odtwarzanie. Chłonęliśmy muzykę każdą komórką ciała, a potem godzinami o niej gadaliśmy. Czuliśmy, jak nas hamuje ten cholerny PRL, że można więcej i lepiej.

Kim jest Wojciech Mazolewski?

ur. 1976 r., gdańszczanin, basista i kontrabasista. Zadebiutował w zespole punkowym Iwan Groźny, jako nastolatek grał jass, dziś jest liderem dwóch zespołów: łączącego jazz z elektroniką Pink Freud i akustycznego składu Wojtek Mazolewski Quintet. Koncertuje w Polsce, w Europie, Ameryce Południowej i Azji. O tym, co w muzyce jest dla niego najważniejsze, Mazolewski komunikuje wprost. Na palcach prawej dłoni wytatuował sobie "punk", na lewej - "jazz". Oprócz nagrywania płyt i koncertów Mazolewski komponuje muzykę teatralną i filmową. Ostatnio zadebiutował jako aktor, razem z kolegami z kwintetu zagrali muzyków w filmie Janusza Majewskiego "Excentrycy".

Z Pink Freud w 2001 r. nagrał płytę "Zawijasy", "Sorry Music Polska" (2003), "Punk Freud" (2007), "Monster of Jazz" (2010) i "Horse & Power" (2012). Z Wojtek Mazolewski Quintet wydał "Smells Like Tape Spirit" w 2012 r., a dwa lata później "Polkę".

Najbliższe koncerty WMQ odbędą się 21 stycznia w Bielsku-Białej, dzień później w Częstochowie, 4 lutego w Gdańsku

Cały wywiad z Wojtkiem Mazolewskim czytaj w czwartek w "Dużym Formacie"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl