Sławomir Sierakowski: Bezpośrednich przyczyn było wiele, jak afera podsłuchowa, samobójstwo Komorowskiego, zwyczajne zużycie władzy PO po ośmiu latach rządzenia... Można by mnożyć.
Jednak zasadniczą przyczyną jest to, że od samego początku transformacji zapanował u nas dysfunkcjonalny dla polityki konflikt pomiędzy modernizacją kraju i antymodernizacją. Zamiast pożądanego konfliktu pomiędzy dwiema różnymi wizjami potrzebnej modernizacji, na przykład prawicowej i lewicowej. U nas jedna strona postrzega drugą nie jako alternatywną drogę rozwoju kraju, lecz zagrożenie dla Polski. To, co PiS dziś niszczy, to nie tyle jest demokracja, co liberalizm. Pluralizm mediów, rządy prawa, Trybunał Konstytucyjny, trójpodział władz, wolności jednostki to są zasady liberalne, a nie demokratyczne.
Dla tamtej strony to wygląda tak samo: zachodnia demokracja to zagrożenie dla Polski, Polaków, narodu.
Demokratyczne zwycięstwo antyliberałów jest możliwe i nierzadkie. Demokracja jako rządy większości dzięki wolnym wyborom oraz liberalizm jako system wolności i gwarancji ustrojowych połączyły się na dobre w krajach Zachodu po II wojnie światowej. Wcześniej bywało, że rządy prawa, indywidualne wolności czy niezależne sądy istniały w warunkach autorytaryzmu. Z drugiej strojny wola większości może unicestwić prawa jednostek i rządy prawa, ustanowić dyktaturę.
A demokracja liberalna to ustrój, który daje pole konfliktu, kłótni o politykę, ale ujmuje je w ramy, których nikt z uczestników nie kwestionuje. Konstytucja i Trybunał Konstytucyjny, który jej pilnuje, to główne spoiwo liberalnej wspólnoty, to właśnie takie ramy porządku.
No więc teraz następuje niszczenie tych ram liberalnej demokracji i dlatego to jest bardzo niebezpieczne. Bo przestaje nas cokolwiek łączyć. Nie ma wspólnoty. Są wrogie plemiona. Toczy się wojna domowa bez broni.
- Nie wiem, ale wiem, że Macierewicz jest w rządzie dlatego, że Kaczyński potrzebuje człowieka, który nie zawaha się przed niczym, nawet przed wyprowadzeniem wojska na ulice. Kaczyński, kiedy mu spadną sondaże poniżej 20 proc., może zwątpić w sens wyborów. Wtedy nie tylko liberalizm, ale nawet demokracja jako rządy wybieralne w wyborach może być zagrożona.
- Niepodległość i demokracja zostały nam podarowana przez geopolitykę, ale nie dorobiliśmy się prawdziwego sporu lewicy i prawicy, czyli sporu o to, jak się modernizować po komunizmie.
W Europie współistnieją trzy kultury polityczne. Na Zachodzie - demokracja liberalna, w Europie Środkowo-Wschodniej - demokracja, ale niekoniecznie liberalna, oraz w Rosji czy Eurazji - ani demokracja, ani liberalna, lecz autorytaryzm.
Nas od Zachodu różni brak lewicy, z winy komunizmu i postkomunizmu, który ją zohydził, oraz pozycja Kościoła katolickiego jako wielkiej siły antymodernizacyjnej.
U nas kapitalizm przybrał ostrzejsze formy niż na Zachodzie.
- Na peryferiach kapitalizm zawsze jest ostrzejszy niż w centrum. Przegięliśmy ewidentnie z wiarą w wolny rynek, który z dobrami publicznymi prawie nigdy nie idzie w parze. Zapomnieliśmy, że nie ma wolności bez solidarności.
Cała rozmowa jutro w "Magazynie Świątecznym".
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl