- David Magnusson: które zamiast składać przysięgę małżeńską, zobowiązują się przed Bogiem, w obecności ojca, zachować czystość i pozostać dziewicami aż do ślubu. Kiedy w roku 2009 w jednej ze szwedzkich gazet przeczytałem wzmiankę na temat tzw. balów czystości (purity balls) w Stanach Zjednoczonych, też mną wstrząsnęło. Jestem Szwedem. Pochodzę z jednego z najbardziej świeckich krajów na świecie, gdzie ludzka seksualność jest sprawą indywidualną, a równouprawnienie - oczywistością, więc złapałem się za głowę: co to za straszny obyczaj! Wyobraziłem sobie wściekłych amerykańskich mężczyzn, którzy siedzą na ganku przed domem z bronią w ręku, gotowi zrobić wszystko w obronie honoru swoich córek. Ale im dłużej myślałem o tym zjawisku, tym mniej byłem pewien swoich racji, aż w końcu ogarnął mnie
- Można tak powiedzieć. W pewnym momencie zorientowałem się, że przecież nic o tych ludziach nie wiem. Nigdy w życiu nie brałem udziału w takiej ceremonii. Swoją opinię oparłem wyłącznie na wartościach społeczeństwa, w którym się wychowałem, i domysłach. My, Szwedzi, szczycimy się swoją otwartością na inne kultury, niezwykłą tolerancją - ale gdzie była moja tolerancja, kiedy skonfrontowałem się z zupełnie odmiennymi wartościami? Jakie miałem prawo je oceniać? Skoro każdy ma prawo do swojej seksualności, to dlaczego odmawiamy innym prawa do wstrzemięźliwości seksualnej?
Zacząłem więc szukać informacji o "balach czystości". Oglądałem zdjęcia, czytałem teksty na ten temat. Szczególnie interesowało mnie, co same dziewczynki miały do powiedzenia o tych ceremoniach. Co ciekawe, rzadko kiedy je ktoś o to pytał, a jeśli już pytał, to na końcu. Byłem w szoku, kiedy się okazało, że często inicjatywa wychodziła od nich samych, a ojcowie bywali nieświadomi, czym taki "bal czystości" w ogóle jest. Z kolei kiedy ojcowie mówili o swoich motywacjach, było jasne, że robią to wyłącznie z miłości do swoich dzieci i troski o nie - tak po prostu w ich mniemaniu postępuje dobry ojciec. Skontaktowałem się z organizatorami kilkudziesięciu takich balów w Ameryce. Pół roku minęło, zanim dostałem pierwszą odpowiedź, z Luizjany, potem przyszły kolejne - z Kolorado i Arizony.
- Byli sceptyczni wobec mediów. Ale nie ma co się dziwić. W Stanach Zjednoczonych relacje na temat tego rodzaju przedsięwzięć są zwykle krytyczne, czasem prześmiewcze i najczęściej bardzo polityczne - ponieważ organizują je konserwatywne wspólnoty chrześcijańskie, a wiadomo, że chrześcijańska prawica ma duży wpływ na amerykańską politykę. Musiałem więc przekonać swoich przyszłych rozmówców, że moje intencje są czyste.
(...)
- Zaskoczyły mnie pozytywnie, były rezolutne, niezależne, krytyczne. Nie miały w sobie nic z "bezwolnych istot zawłaszczonych przez patriarchat". Oczywiście, wartości, którym były wierne, jak np. ta, że "życie seksualne rozpoczyna się dopiero po ślubie", zostały im narzucone od urodzenia, ale czy nie jest tak z każdym z nas? Wzrastamy w jakimś kontekście, nasiąkamy pewnymi wartościami, a potem uzbrojeni w nie interpretujemy świat.
Rozmawiając z tymi nastolatkami, odkryłem, jak bardzo świadome są tego, czego chcą. Kiedy pracowałem nad tym projektem, w USA miała miejsce debata na temat nastoletnich ciąż i samotnego macierzyństwa. Bały się tego. Nie chciały, jak wiele koleżanek z ich środowiska, wychodzić za mąż w wieku lat 18-19 i rodzić dzieci. Miały szczegółowo zaplanowaną przyszłość: najpierw się wykształcić, podróżować, zrobić karierę. Żeby mnie pani źle nie zrozumiała - nie chcę powiedzieć, że "bale czystości" to akt emancypacji w konserwatywnej społeczności, na pewno nie. Ale świadomość tych dziewczynek ma w sobie coś emancypacyjnego.
Dlaczego młode dziewczyny składają śluby czystości? Jak wygląda ceremonia? Więcej w sobotę w "Wysokich Obsacach".
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny