Nie martw się o swoich przyjaciół i tak wiesz, że cię zdradzą, nie martw się o swoich wrogów - masz z czym walczyć, najgorsi są obojętni, bo oni zawsze dołączą się do twoich wrogów. Na biernym przyzwoleniu rodzi się coś bardzo złego. Nie chcę tego nawet nazywać po imieniu - z Janem Klatą, dyrektorem Narodowego Teatru Starego w Krakowie rozmawia Dorota Wodecka

Jan Klata, ur. w 1973 r., reżyser i dramaturg, jeden z najważniejszych twórców teatralnych ostatnich lat. Autor głośnych spektakli: "H." (według "Hamleta"), "Sprawa Dantona", "Trylogia"

Dorota Wodecka: Sądząc po wynikach wyborów, społeczeństwo potrzebuje zmiany.

Jan Klata: - Wynik wyborów to zemsta ofiar. Wkurwili się ludzie na wyalienowaną, butną władzę, która nie miała z kim przegrać, chcieli jej pokazać faka i pokazali.

Ludzie potrzebują zdrowej dawki żółci, co zresztą również Ibsen zauważył. I w tej żółci usypiają. Popadają w drzemkę parapatriotyczną, stan letargu, w którym dochodzą do wniosku, że i tak niczego nie zmienią. Że wszyscy oni siebie warci.

Może ludzie w Krakowie się nań godzą, bo wiedzą już, jak ich życie będzie wyglądało. Że jak tata jest, dajmy na to, bez obrazy, wykładowcą, to dziecko w sposób naturalny też zostanie wykładowcą, dobierze sobie partnerkę z podobnego środowiska, odziedziczy po dziadku wykładowcy kamienicę, której dół w ramach ruchu turystycznego wynajmie na lupanar, a parter na restaurację. W niedzielę pójdzie do kościoła Mariackiego, a potem na kawusię z ciasteczkiem, bo tak było od dziada pradziada na wieki wieków amen. Ujutnie.

Przesadza pan.

- Tak? To proszę za mną.

Gold Club? Ma pan knajpę w teatrze?

- Ja? Knajpę? Niezupełnie. W piwnicach Starego Teatru dziewczyny tańczą na rurze, zarabiając brzęczącą monetę dla najemców wybranych przez miejskich włodarzy. Chce pani zajrzeć? Staraliśmy się o wynajęcie tych piwnic, ale miasto wypuściło je na tzw. wolny rynek i mamy w budynku klub go-go. Święte kryterium najwyższej ceny. Wieczorami, szczególnie latem, ciężko prowadzić próby, bo z dołu dobiegają hity Madonny, do których te nieszczęsne, zalkoholizowane dziewczyny tańczą dla turystów z Sheffield i Newcastle. Stężenie klubów nocnych i burdeli w tym obrębie jest mniej więcej takie jak w Bangkoku. Ale oficjalnie to miasto papieża, prezydenta i niedoszłego premiera, miejsce, gdzie bije serce polskiej kultury. Miasto, którego urzędnicy wysyłają do instytucji kultury informacje, by przy planowaniu repertuaru i prowadzeniu działalności na okres czerwiec - lipiec brano pod uwagę, że odbędą się tutaj Światowe Dni Młodzieży.

Myślę sobie, że pana tu nie znoszą. Kala własne gniazdo, które zresztą nie jest pana, bo z pana żaden mieszczanin z dziada pradziada.

- Myśli pani, że ja jeden tak myślę? Zresztą czy ja jeden przyjechałem do Krakowa na studia? Nie ma jednego Krakowa. Opozycja Klata - Kraków jest fałszywa. Przychodzi do nas, do Starego Teatru, rocznie kilkadziesiąt tysięcy widzów. Najróżniejszych. Od profesorów UJ po ludzi z Monaru, od licealistów po słuchaczy uniwersytetu trzeciego wieku. Przymierze z widownią zostało nawiązane już jakiś czas temu, a teraz tylko się wzmacnia. Co wieczór spektaklami odpowiadamy na scenie na kuriozalne zarzuty o bolszewizację życia kulturalnego, o nadmierne lewactwo, o satanizm i pornografię, a nawet o niewystarczające lewactwo "Nie-Boskiej komedii! Wszystko powiem Bogu". Słyszałem, że inscenizacja "Trylogii" w Starym jest endecka. Podobno. Ale słyszałem też, że lewacka. Ciężko się połapać, dopóki się nie przyjdzie do teatru.

PiS zapowiada kres lewactwa. Czy Klata jest lewakiem? Czy uprawia "teatr zdrady narodowej"? Czy go odwołają, czy będzie musiał wyemigrować? - znakomity wywiad z Janem Klatą w sobotnim "Magazynie Świątecznym"