"Moje ego było tak wielkie, że jak komuś upadła laska, to byłem pierwszy, żeby ją podnieść". To nie moja piosenka, to Camus, ale zobaczyłem w tym siebie

Aleksandra Klich rozmawia z Arturem Rojkiem. Jest to fragment wywiadu, który w sobotę ukaże się w "Gazecie Wyborczej"

Artur Rojek - ur. w 1972 r., muzyk, wokalista, autor tekstów. W 1992 r. założył zespół Myslovitz, dziś legendę polskiego popu, z którym nagrał osiem obsypanych nagrodami albumów. W 2012 r. odszedł z zespołu, rok temu wydał pierwszy solowy krążek "Składam się z ciągłych powtórzeń". W 2006 r. zorganizował Off Festival, który w ciągu kilku lat stał się jednym z najważniejszych europejskich festiwali muzycznych.

W życiu wszystko jest walką?

- Dla mnie nie. Ale są ludzie, którzy na każdym kroku pokazują, że dokonują najlepszych wyborów, popisują się, że wygrali, są na samym szczycie. Albert Camus napisał o tym świetną książkę "Upadek". Im dłużej ją czytałem, tym bardziej byłem przerażony. Bo zobaczyłem w niej siebie. Nigdy nie zauważałem egoizmu w altruizmie. A tu czytam wstrząsające zdanie: "Moje ego było tak wielkie, że jak komuś upadła laska, to byłem pierwszy, żeby ją podnieść".

Jesteś ambitny?

- Tak, bardzo.

Dom, koncerty, Off Festival, pisanie, nagrywanie. Łapiesz wiele srok za ogon.

- Gdy czuję, że coś mi się podoba, nie potrafię sobie tego odmówić. A potem się z tym męczę.

Mam świadomość, że to, co jest dziś, zaraz zniknie, zmieni się, przeminie. Że się skończy, bo to tylko chwila. Muszę myśleć o czymś następnym.

Umiesz pisać, komponować, śpiewać, pracować z ludźmi, robić festiwal.

- Z drugiej strony pewnie mam rodzaj niezdefiniowanego ADHD. Dziś, gdy dzieciak jest nadaktywny, nie umie się skupić, rodzice idą do psychologa i robią wszystko, żeby jakoś mu pomóc. Gdy ja byłem dzieckiem, trzeba było naprawdę poważnie przekraczać normę, żeby trafić do psychologa, a potem fru - do szkoły specjalnej. O takich jak ja, ciągle wiercących się, szukających nowych zajęć, takich, co nie umieli usiedzieć, mówiono, że "synek jest energiczny".

Jak znajdujesz czas na skupienie? Na napisanie piosenki?

- To trudne. Muszę wyjść z chaosu i wejść w stan koncentracji, a to zajmuje czas. Pomagam sobie bieganiem, liczeniem, kiedyś medytacją, ale ciągle mnie coś rozprasza. W końcu zamykam się w biurze o 9 i postanawiam, że nie wychodzę do 15. Nie słucham muzyki, nie odbieram telefonów. Mój stan skupienia nie zależy od liczby bodźców zewnętrznych, chaos jest we mnie i sam muszę nad nim zapanować. Ale gdy już się uda, to prę do przodu.

A lubisz podróżowanie?

- Lubię. Z każdej podróży wracasz inny, każda cię zmienia. To fajne.

Podróżujesz samotnie?

- Rzadko. Najlepiej podróżuje mi się z żoną.

Podróż to coś zupełnie innego niż codzienne życie: trzeba ograniczać swoje potrzeby, czasem pójść na kompromis.

Lubimy łamać swoje przyzwyczajenia, porzucać wygody. Sprawdzać się. Odnajdywać. I ostatecznie doceniać to, co mamy.

Lubisz polski krajobraz?

- Tak, choć wkurza mnie bałagan architektoniczny, wszechobecność billboardów, śmietnik reklamowy.

Polska się zmienia czy jest w ruinie?

- Bardzo się zmienia. Przybywa kasy i infrastruktury. Mamy coraz więcej możliwości. Z drugiej strony - czy to, że w jednej rodzinie są dwa samochody, sprawia, że jesteśmy lepszymi ludźmi? Mam wątpliwości. Z tego, że rosną nasze aspiracje konsumpcyjne, nie wynika, że przybywa nam spokoju.

Gonimy za sukcesem, chcemy być jak Niemcy, mieć wypasione fury i kasę. I jesteśmy coraz bardziej napięci, sfrustrowani.

 

Wywiad z Arturem Rojkiem czytaj w sobotę w Magazynie Świątecznym w "Wyborczej"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl

Książka Aleksandry Klich
Książka Aleksandry Klich "Inaczej" Fot. Wydawnictwo AGORA

 

Aleksandra Klich

 

Inaczej

 

Wydawnictwo AGORA

 

Warszawa, 2015