Lata 20. były dla Ameryki świetną dekadą, choć w polityce nie brakowało korupcji, a na ulicach miast dochodziło do krwawych rozpraw między gangsterami walczącymi o rynek nielegalnego alkoholu. W styczniu 1920 r. zaczęła obowiązywać 18, poprawka do konstytucji, znana też jako ustawa Volsteada zakazująca produkcji, handlu i transportu alkoholu i otwierająca wspaniałe możliwości przed przestępcami - w 1925 r. w samym tylko Nowym Jorku działało od 30 do 100 tys. barów, klubów czy restauracji, w których można się było nielegalnie napić whisky i innych trunków. W Dzień św. Walentego 1929 r. przebrani za policjantów ludzie Ala Capone, najsłynniejszego może mafijnego bossa ery prohibicji, w chicagowskim garażu rozstrzelali sześciu członków konkurującego gangu Morana.
Gospodarka rozwijała się jednak szybko, płace realne rosły w tempie 2 proc. rocznie, tylko między 1924 a 1927 rokiem liczba milionerów zwiększyła się z 75 do 283. Ceny w 1930 r. były niższe niż w 1920 r., masło staniało w tym czasie o 35 proc., ryż o blisko połowę, rowery o 25 proc.
Lokomotywami gospodarki stały się nowe branże: przemysł samochodowy, radiofonia, kinematografia. Jeśli w 1919 r. Amerykanie mieli 6 771 tys. samochodów, z których tylko 10 proc. posiadało dach, to w 1929 r. po drogach Ameryki jeździło już 23 121 tys. aut i 90 proc. z nich było zakrytych. Na podstawie wywiadów ze 123 rodzinami robotniczymi ustalono, że 60 z nich miało samochody. Gorzej sytuacja przedstawiała się z mieszkaniami - co czwarta rodzina posiadająca samochód nie miała w domu łazienki. Auto było ważniejsze. Przy drogach wyrastały stacje benzynowe, stając się typowymi małymi firmami rodzinnymi, w dużych miastach na skrzyżowaniach pojawiały się światła sterujące ruchem. Samochód zmienił życie Amerykanów - dzięki niemu młodym ludziom łatwiej było się wyrwać z prowincjonalnych miasteczek i spod kontroli konserwatywnych rodziców. Samochód stał się też ważnym elementem przemian obyczajowych oraz niezastąpionym rekwizytem filmów. Tylko w 1923 r. widownia kinowa w przeciętnym mieście średniej wielkości była 4,5 razy większa od liczby ludności.
Na parkietach królował fokstrot, a tańczący przy dźwiękach łkającego saksofonu nie byli oddaleni od siebie nawet na cal - jak oburzał się wydawca gazety "Herald". Kobiety przestały zakładać gorsety i znacznie skróciły spódnice, mężczyźni nosili kapelusze, a okrągłe panamy były wypierane przez bardziej eleganckie borsalina.
Najmłodszym przemysłem była radiofonia - jeśli w 1922 r. Amerykanie wydali na radioodbiorniki 60 mln dol., to w 1929 r. już blisko 850 mln dol. Audycje radiowe były tak popularne jak później programy telewizyjne - gromadziły przed odbiornikami całe rodziny, były przedmiotem dyskusji w pracy. Akcje spółki Radio Corporation of America wzrosły z 85 dol. w 1928 r. do 549 dol. rok później. Rosło zapotrzebowanie na inne nowoczesne produkty, jak lodówki, telefony, chemikalia, powstawały tanie sieci sklepowe i gastronomiczne. Ameryka była coraz bardziej zadowolona i wydawało się, że stan ten trwać będzie bez końca.
W wyścigu do Białego Domu Herbert Hoover startował pod hasłem "Kurczak w garnku i garaż w każdej rodzinie". Najbardziej gorącym tematem kampanii 1928 r. było zapewnienie dalszej prosperity, zaś w tej dziedzinie kandydat Partii Republikańskiej miał się czym chwalić. Mówił o wspaniałych ośmiu latach rządów Republikanów, a 11 sierpnia 1928 r., przemawiając z okazji uzyskania nominacji prezydenckiej Republikanów, Hoover stwierdził: "Bieda znika z naszego otoczenia. Nie osiągnęliśmy jeszcze naszego celu, ale mając szanse kontynuacji polityki prowadzonej przez ostatnie osiem lat, z Bożą pomocą doczekamy dnia, w którym ubóstwo zniknie z tego kraju". Czy mógł się wówczas spodziewać, że za jego prezydentury miliony Amerykanów będą walczyć o przetrwanie, a bezrobocie przekroczy 30 proc.?
3 września 1929 r. nic jeszcze nie zapowiadało wielkiej depresji, jak w USA nazywają wielki kryzys z lat 1929-33. Przeciwnie - indeks giełdy nowojorskiej osiągnął tamtego dnia 381,17 pkt, czyli maksimum po ośmiu latach niemal nieustannych wzrostów. Od sierpnia 1921 r. do sierpnia 1929 r. wzrósł prawie sześciokrotnie. Kiedy od początku września 1929 r. sytuacja się zmieniała i każdego dnia akcje taniały, gracze giełdowi byli dalecy od paniki - przez poprzednie osiem lat nieraz przeżywali okresy spadków trwające kilka tygodni, po czym indeks znów szedł w górę. Tym razem jednak stało się inaczej - do końca września indeks stracił 10 proc., w październiku trochę się podniósł, ale od połowy miesiąca szedł w dół coraz szybciej. - Co się dzieje? - zastanawiali się maklerzy dostający coraz więcej zleceń sprzedaży. - Ktoś gra na zniżkę, sztucznie podniecając panikę?
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
O wielkiej depresji prezydenta Hoovera czytaj w poniedziałkowej "AleHistorii", dodatku do "Gazety Wyborczej".
Materiał promocyjny