ADHD najczęściej kojarzymy z nadpobudliwymi, niegrzecznymi dziećmi. Tymczasem na tę przypadłość cierpi też wielu dorosłych. Psychologowie chcą im pomóc za pomocą gier komputerowych.

Polub nas na Facebooku

Kolorowe kwadraty na ekranie migały w zawrotnym tempie. Przyglądałam się im dość bezradnie, próbując się zastanowić, jak w ogóle mogę je zauważyć, nie mówiąc już o stwierdzeniu, czy zmieniły kolor.

Stojący obok Bartosz Sobczyk, badacz w pracowni GamesLab warszawskiego Uniwersytetu SWPS, uśmiechnął się nieznacznie. - To nie jest najszybciej, jak może być - stwierdził, budząc we mnie jeszcze większe zażenowanie. - Niektórzy badani przez nas ochotnicy potrafią zauważać zmiany w tych kwadratach migających w tempie na granicy postrzegania wzrokowego.

Jaką supermoc mają ci ludzie - której ja najwyraźniej zostałam pozbawiona? - To mistrzowie gier wideo - tłumaczy mój przewodnik po tym dziwnym laboratorium. - Badaliśmy tu na przykład mistrza Europy w "StarCrafcie". Jego wyniki naprawdę robiły wrażenie.

W zasadzie nie powinno mnie to zaskakiwać. Już w 2003 roku w prestiżowym tygodniu "Nature" psychologowie Shawn Green i Daphne Bavelier z University of Rochester w Nowym Jorku opisali niezwykłe korzyści z grania na komputerze dla rozmaitych funkcji umysłowych. Gracze są lepsi od osób niegrających w śledzeniu wielu obiektów naraz, przełączaniu się między zadaniami, wyszukiwaniu wzrokowym. Do tego poprawa tych funkcji utrzymuje się przez wiele miesięcy czy tygodni.

- Już po dziesięciu godzinach grania można zaobserwować utrzymującą się poprawę - zapewnia mnie Bartosz Sobczyk. Dodaje przy tym, że nie bez znaczenia jest, w jakie gry gramy. Ożywcze działanie na nasz mózg mają - zwykle odsądzane od czci i wiary - strzelanki oraz gry strategiczne.

Dlaczego właśnie te gry najlepiej działają na nasze mózgi? Jak rozpoznać ADHD i jak z nim żyć? Dowiecie się jutro z magazynu "Nauka dla Każdego".

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl