Ta świetna aktorka wciela się w rolę psychoterapeutki dr Lucyny Kole-Bojarskiej, która porzuca tradycyjne, długie sesje z pacjentami na rzecz kilkuminutowych, które odbywają się przez komunikator internetowy. Przez jej wirtualny gabinet przewinie się niezła menażeria. Wiele niezwykle oryginalnych typów ludzkich z najróżniejszymi, nie mniej oryginalnymi problemami. Sama pani doktor też nie jest od nich wolna.
Osią fabularną sześcioodcinkowego "Paktu" są zmagania Ewy (Magdalena Cielecka) z tragediami, które spadają na nią lawinowo, niczym na biblijnego Hioba. To kobieta przyzwyczajona do beztroskiego i wygodnego życia, kompletnie nieprzygotowana na koszmar, który staje się jej udziałem.
Miniserial "Biblia" z 2013 r. wprawdzie ani znawców "Pisma Świętego", ani historyków chrześcijaństwa nie powalił na kolana, ale i tak okazał się światowym hitem. Jego producenci Roma Downey i Mark Burnett poszli za ciosem i stworzyli nową opowieść o tym, co wydarzyło się po zmartwychwstaniu Chrystusa.
Pierwszy odcinek kontynuacji przypomina najważniejsze dla chrześcijan fakty: śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie.
Więcej o nowych serialach czytaj w piątek w "Telewizyjnej"
***
Jest detektywem, od kiedy "Bóg był jeszcze chłopczykiem", a tropienie i karanie przestępców od zawsze było sensem jego życia. Stało się obsesją. Dla Luthera poza tępieniem zła nic się nie liczy. Wysokie wskaźniki wykrywalności są w jego przypadku wprost proporcjonalne do poziomu destrukcji w pozostałych sferach jego życia
Wielka Brytania 2010, reż. Brian Kirk, wyk. Idris Elba, Anton Saunders, Saskia Reeves, Ruth Wilson sez. 1., odc. 3.-4./6
CZWARTEK | 20:00 | stopklatka tv powt. odcinków 1.-2. niedz. 22:25
Wygląda jak wielki niedźwiedź, ale z natury jest łagodny. Tylko gdy występuje w imieniu zabitych, a szczególnie dzieci, to w walce z przestępcami potrafi wznieść się na wyżyny okrucieństwa. Umie też się poświęcać. Jeśli to może pomóc w ukaraniu złoczyńców.
Gdy w pierwszych scenach serialu ściga seryjnego zabójcę kobiet, jest jak starotestamentowy Jahwe. Sprawiedliwy, ale bezwzględny. John Luther może wyciągnąć rękę, uratować Henry'ego Madsena, ale gdy w końcu wydobywa z mordercy miejsce ukrycia ostatniej ofiary, to recytując nazwiska wcześniej zamordowanych dziewczynek, pozwala (a tak naprawdę pomaga) mu spaść z kilkudziesięciu metrów wprost na betonową posadzkę hali fabrycznej. W otchłań. To nie jest zgodne z policyjną procedurą.
Powinien doprowadzić Madsena przed oblicze sprawiedliwości, a nie sam ją wymierzać. Powinien, ale tego nie robi. I to jest jedna z cech wyróżniających go z mrowia innych serialowych strażników moralności i bojowników o sprawiedliwość. Ta jego skłonność do bawienia się w karzącego Boga powoduje, że detektyw ma problemy w pracy.
To, czy pomógł Madsenowi roztrzaskać się o podłogę, staje się przedmiotem wewnętrznego śledztwa. Wprawdzie policjanci prowadzący tę sprawę nie stwierdzają nadużycia władzy i winy Luthera i pozwalają mu wrócić do służby, ale nie wiadomo, czy zdania nie zmienią, gdy zabójca wybudzi się ze śpiączki i złoży zeznania.
Więcej o serialu czytaj w piątek w "Telewizyjnej"
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl