"Moją specjalizacją na polonistyce było edytorstwo. Pisałem o Hłasce pracę licencjacką, w ramach dyplomu chciałem przygotować krytyczne wydanie jego "Sonaty marymonckiej". W katalogu internetowym Ossolineum, gdzie złożone są papiery po pisarzu, wyskoczyło mi aż sześć maszynopisów określonych jako "Sonata marymoncka".
Pojechałem do Wrocławia sprawdzić, o co chodzi. Na miejscu okazało się jednak, że trzy z sześciu maszynopisów zawierają zupełnie inną, nieznaną powieść.
Starałem się w sobie tłamsić zalążki pychy, która mogłaby we mnie wybuchnąć, gdybym od razu założył, że wydanie tej książki w ogóle się uda i że na dodatek może okazać się sukcesem. Takie zwykłe wstrzymywanie siebie na hamulcu. Żeby np. nie zacząć myśleć: "Skoro odkryłem tak niezwykłą rzecz, to muszę być naprawdę niezły". W każdym razie poleciałem do promotora, prof. Stefana Chwina, i przekazałem mu sensacyjną wiadomość. Powiedział, że mam rzucić wszystko i zająć się tylko tym".
Jaka jest historia "Wilka"? Dlaczego Hłasko upodobał sobie warszawski Marymont? Czytaj w czwartek w "Dużym Formacie".