Rodzice zawsze mówili, że jedno nie będzie umiało żyć bez drugiego. Spodziewałem się takiej wersji: mama, schorowana, umrze pierwsza. Tata po paru dniach będzie chciał popełnić samobójstwo. Wymyśliłem już całą mowę, by go zatrzymać.
Mama pochodziła z najbardziej typowej lwowskiej rodziny, jaką można sobie wyobrazić - miłość, ogień, krzyki, awantury - mówi Krzysztof Kruszewski. Jej tata był narodowcem, ale takim pełną piersią, na prawo to już tylko ściana. Był oficerem, służył w Armii Krajowej, panicznie bał się Rosjan. Z wykształcenia prawnik i farmaceuta. Szalony wynalazca, któremu nic nie wychodziło. Zaprojektował nowoczesne, plastikowe guziki, ale paliły się pod wpływem żelazka. Potem było mydełko krawieckie, które robiło dziury w materiałach. Więc upragnionej fortuny nigdy się nie dorobił. Babcia kończyła uznaną "Szkołę dla przyszłych żon", w której miała zajęcia z tworzenia budżetu domowego, gotowania, opieki na dziećmi.
Mama była jedynaczką. Piękna kobieta. Blondynka, lekko pulchna, biust duży i sztywny. Kochała alkohol, papierosy, seks, jedzenie i taniec. Miała energii za pięcioro. W wieku 17lat poznała tatę, który był jej przeciwieństwem - szczupły, wysoki brunet o oliwkowej cerze. Maniery arystokraty brytyjskiego. Spokojny i wycofany. A mama tak rozgadana, rozpiszczana, że nawet trudno powiedzieć, czy inteligentna. Spotkali się na przyjęciu u znajomych. Zostali wylosowani do pary w brydża. Mamie bardzo słabo szło i tata dostał szału. Był absolutnym miłośnikiem tej gry. Jak wiadomo, od złości do miłości jeden krok, więc z imprezy wyszli już razem. Pobrali się rok później. Tata pochodził z bardzo zamożnej, wojskowej rodziny, z korzeniami jeszcze w XV wieku. Dziadkowie mieli hurtownię, drukarnię, niczego im nie brakowało. Tata szybko zbuntował się przeciwko narodowym wartościom ojca. Przeżywał zafascynowanie ideologią komunistyczną i gardził własnością prywatną. Pieniądze rozdawał znajomym, sam zamieszkał z mamą i jej rodzicami. Oboje oddawali się z pasją karierze naukowej. Mama od dziecka kochała zwierzęta. Studiowała weterynarię na Akademii Rolniczej, później prowadziła badania na temat wścieklizny. Tata zajmował się pedagogiką i psychologią. Wyjeżdżali w góry, imprezowali, podróżowali. Urodziłem się dopiero dziewięć lat po ich ślubie.
Pamiętam, że każdy aspekt naszego życia był z góry zaplanowany przez tatę. Gdy jechaliśmy na narty do Zakopanego, to nasze walizki były spakowane i wysłane na miejsce miesiąc przed nami. Tata poświęcał mi bardzo dużo czasu. Do tej pory każdą chwilę spędzali razem. Postanowili to zmienić, bo ojciec uznał, że powinienem mieć jak najdłuższe wakacje. Dlatego najpierw jechałem na urlop z mamą, a później z tatą. Miałem kilka lat, jak byliśmy z mamą w Kołobrzegu. W trzecim tygodniu przyjechał pociągiem tata. Wbiegł do pokoju hotelowego i rzucił się na mamę. Zaczęli się całować. Ale jak! Matko Boska! To była jakaś pornografia. Nawet na filmach nie widziałem takiej namiętności.
- Broń palna to jedyny wybór, który nie odbierze nam godności - reportaż Justyny Kopińskiej w czwartek w "Dużym Formacie"