Polub nas na Facebooku
Jan Kazimierz Branicki, bo tak mu na chrzcie w 1689 r. dali rodzice - wojewoda podlaski Stefan Mikołaj Branicki i Katarzyna z Sapiehów. Imię Klemens przybrał później. Nawiązywało ono do tradycji rodu, w którym najbardziej zasłużeni przodkowie nosili właśnie te dwa imiona - Jan Klemens.
Czym się tak zasłużył, że przemianował się na Jana Klemensa?
Godnościami, które zdobył w konającej przedrozbiorowej Rzeczypospolitej? Istotnie, zgromadził sporo tytułów. W 1723 r. został podczaszym litewskim. W następnym roku - chorążym koronnym. W 1735 r. był już hetmanem polnym. W 1752 r. - hetmanem wielkim koronnym; to jeden z najwyższych urzędów w państwie, coś jak dzisiejszy marszałek, głównodowodzący wojsk.
Jan Klemens Branicki. Hetman wygodny koronny
Snuł nawet marzenia o panowaniu w państwie. Naprawdę roiło mu się, że może zostać królem Polski, i w 1764 r. był jednym z kandydatów - poparcia udzielili mu przeciwnicy familii Czartoryskich. Na tronie jednak z rosyjskiego nadania zasiadł właśnie kandydat Czartoryskich, a prywatnie jego szwagier - Stanisław August Poniatowski. Branicki potraktował to jak osobistą zniewagę. - Był absolutnie pozbawiony samokrytycyzmu - mówi Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku. - Przecież wszyscy wiedzieli, że nie nadawał się na króla. Tak jak i na polityka. Także jego tytuł hetmański był tylko ozdobą.
Zwycięski konkurent do korony Stanisław August Poniatowski ostro oceniał szwagra, pisząc: "Namiętnie lubił wystawność, ciągle nią zajęty nie zawsze przebierał w środkach, gdy szło o jej podtrzymanie. Ograniczony jako polityk i bardzo leniwy, posiadał niesłychaną uwagę i przebiegłość w rzeczach tyczących się jego przedsięwzięć i celów".
Skoro więc nie działalność publiczna, to może bogactwo było jego przepustką do sławy?
Istotnie, bogaty był, że proszę siadać - w jego włościach leżało 12 miast, 257 wsi i 17 pałaców. I nawet zdarzało mu się używać majątku w dobrej sprawie, np. gdy po zawiązaniu konfederacji barskiej w 1768 r. udzielił jej wsparcia finansowego.
Nie przesadzajmy jednak z pochwałami dla jego patriotycznego zaangażowania. W tę konfederację barską właściwie tylko się zaplątał, nie był to jego przemyślany i w pełni świadomy wybór polityczny.
O klawym zyciu magnata i innych historiach z Białegostoku przeczytacie w poniedziałek w cyklu "Objazdowe Muzeum Historii Polski
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl