Trzeba się pogodzić z tym, że ile byś sprzątał, bałagan zawsze będzie. I to coraz większy - mówi Łukasz Badowski, doktor fizyki, popularyzator nauki. Rozmowa o sensie sprzątania we wtorek w magazynie ?Nauka dla Każdego?.

Sprzątanie

- ... jest rzeczą bezsensowną, a już na pewno nieekologiczną. No bo zobacz, ile my energii, czasu i środków wkładamy w to, żeby usunąć śmieci sprzed naszych oczu. Wrzucamy je do koszy, wynosimy na śmietnik, stamtąd zabierają je śmieciarki - i nawet jeśli później trafiają do sortowni, a potem znów na rynek, to jednak cały ten proces generuje ogromną masę kolejnych odpadów.

No i co tu robić?

- Śmiecić jak najmniej. A poza tym pogodzić się z tym, że ile byś sprzątał, bałagan zawsze będzie. I to coraz większy. Dlatego to, co powinieneś zrobić, to raczej nauczyć się sobie z nim radzić, niż go sprzątać.

A tak w praktyce?

- Zamiast sprzątać swoje biurko - trzymać się pewnych zasad. Na przykład: żeby kłaść klucze zawsze w to samo miejsce. Wtedy niezależnie od tego, jaki masz bałagan, wiadomo, że klucze tam są.

Dokumenty trzymać raczej w teczuszkach, nie za dużych. Bo jak masz duży zbiór elementów, to bardzo drobne przetasowanie może ci go kompletnie zmienić.

Czyli chodzi o to, żeby się starać nie robić bałaganu?

- Chodzi o to, żeby starać się żyć w bałaganie.

Ale od czasu do czasu musisz przecież posprzątać, bo dochodzisz do momentu, w którym nie tylko nie możesz niczego znaleźć, ale to po prostu staje się też męczące.

- I to jest właśnie tajemnica życia, że ono sobie z tym radzi. Bo życie, jak już powiedzieliśmy, to jest surfowanie na fali ciągle narastającej entropii. Albo inaczej mówiąc: życie jest sztuką nie tyle sprzątania, ile unoszenia się na szczycie bałaganu.

Ale jest taki fajny moment, na przykład w sobotę, gdy wszystko jest już posprzątane, poukładane, a w związku z tym robi się miło, czysto, sympatycznie.

- Z tym że jest to moment absolutnie ulotny, a poza tym popatrz, ile energii życiowej na to straciłeś.

No ale to daje poczucie satysfakcji. Wpływu. Kontroli.

- Złudnej.

Ale tak, masz rację i może właśnie o to w tym sprzątaniu, w tym porządkowaniu chodzi. O taką metafizyczną wiarę, że entropia kiedyś zostanie pokonana. Dlatego ludzie sprzątają w sobotę, a w niedzielę idą do kościoła. Nie śmiej się! Człowiek wierzy w to, że można pokonać śmierć. Że może gdzieś tam istnieje taki świat, który jest źródłem takiego porządku, że pokona wszelką entropię.

Czasem mam też poczucie, że w moim życiu pojawia się bałagan. Myślę wtedy, że muszę koniecznie go uporządkować, więc skupiam się na pojedynczych rzeczach...

- W związku z czym w innych częściach twojego życia bałagan rośnie.

Dlatego jak tylko ogarnę tę jedną rzecz, zaraz biorę się do drugiej.

- Co nie zmienia faktu, że suma bałaganu w twoim życiu wzrasta. Najwyżej możesz mieć chwilowe poczucie, że tak się nie dzieje.

Może być też tak, że ten twój bałagan ktoś od ciebie przejmie. Na przykład twoja żona. Twoje dzieci. Twoi pracownicy. Albo zupełnie ktoś inny, na przykład dzieci w Indonezji, które są używane w procesie produkcji tego nowego urządzenia, które sobie kupiłeś i które służy do porządkowania twojego bałaganu.

Albo żyjesz kosztem innych, albo starasz się nie przesadzać. Nie ma innej możliwości.

Ale ja naprawdę czasem mam poczucie uporządkowania. Faktyczne. Takiej ulgi nawet.

- Bo ty, zresztą jak większość ludzi, patrzysz wąsko. Na czubek własnego nosa. I tu, przed tym nosem, masz porządek, ale już nie dostrzegasz tego, że za plecami rośnie ci cała góra śmierci. Że twoi bliscy się pod nimi uginają.

Są tacy, którzy sprzątają wręcz maniakalnie. Kompulsywnie. I oni to robią bardzo często po to, żeby nie dostrzegać tego, że poza tym w ich życiu panuje ogromny bałagan. Oni marnują mnóstwo czasu i energii na sprzątanie. Tak wiele, że już nie mają energii i czasu na to, by zająć się tymi innymi obszarami życia.

Całą rozmowę o sensie sprzątania przeczytaj we wtorek w magazynie "Nauka dla Każdego".