Mieli 15 lat, kiedy katechetka porównała in vitro do morderstwa, a rodziców, którzy stosują tę procedurę, nazwała egoistami. - Opowiedzieliśmy o tym rodzicom. Zdaje się, że w samochodzie, podczas wakacyjnej wycieczki - mówi Dawid. - Wtedy nam powiedzieli, że my też jesteśmy z in vitro - dodaje Patrycja.
Patrycja i Dawid Iwańczykowie są dwujajowymi bliźniakami. Urodzili się przy trzecim podejściu rodziców do in vitro. Wyjazd na zabieg do Düsseldorfu doradził im dr Piotr Lewandowski, dziś szef warszawskiej kliniki nOvum, wówczas lekarz, który miał ambicję wprowadzić in vitro w Polsce.
Patrycja: - Byłam trochę zła, że nie wiedziałam tego wcześniej. Ciekawe, jak katechetka by się zachowała, gdybym jej powiedziała.
Dawid: - Cały dowcip polega na tym, że ta informacja totalnie nic nie zmieniła w moim życiu. Przecież jesteśmy takimi samymi ludźmi jak inni. Ktoś ma rude włosy, ktoś urodził się z in vitro. Przecież nie rozmawiasz z kolegami o tym, że jesteś rudy, bo i o czym tu niby rozmawiać? Tak samo z in vitro. Jesteśmy sztucznie wykreowaną grupą społeczną.
Kiedy Patrycja była w liceum, zaproszono Grzegorza Brauna, żeby zaprezentował swój film o in vitro. - Mówił, że to eugenika. A nasz cały rok siedział i słuchał. Słuchał też pan Wildstein, którego zaproszono do dyskusji. Dyrektorka też słuchała i nawet kiedy wygadywał kłamstwa, nie zaprotestowała. Tylko jedna z moich koleżanek próbowała się kłócić z Braunem, ale to było jak grochem o ścianę - opowiada Patrycja.
Innym razem koleżanki zrobiły prezentację o in vitro. - Także pełną przekłamań. Wtedy zaprotestowałam i powiedziałam, że ja urodziłam się dzięki in vitro. Nauczyciel mnie za nie przepraszał.
Siedem lat temu ich rodzice pod nazwiskiem opowiedzieli "Wyborczej" o swojej walce o dzieci i to właśnie z tego tekstu wielu znajomych Patrycji i Dawida dowiedziało się, że są z in vitro.
- Koleżanka z bardzo konserwatywnej rodziny opowiadała nam niedawno, że przy świątecznym stole zawiązała się dyskusja o in vitro. Powiedziała wtedy, że choć z wieloma rzeczami się zgadza, to jednak nie wyobraża sobie, żeby miało nas nie być na świecie. Bardzo jestem jej wdzięczna, bo cała dyskusja o dostępności in vitro sprowadza się właśnie do tej myśli - mówi Patrycja.
Pytam, czy wstąpią do ruchu obrońców życia, jak zasugerował im abp Andrzej Dzięga na Jasnej Górze. Kręcą głowami.
- Może wtedy, kiedy faktycznie zajmą się obroną życia - kwituje krótko Dawid. Patrycja jest niewierząca, Dawid określa się jako "wątpiący".
Patrycja: - Nie mogę słuchać, co Kościół wygaduje o in vitro. I mam żal do dziennikarzy, że zapraszają do telewizji księdza Oko i nie prostują bzdur, które opowiada. Kiedy go widzę, wyobrażam sobie, że taki program ogląda dziesięciolatek, któremu rodzice powiedzieli, że jest z in vitro. Niedawno ksiądz stwierdził, że dzieci z in vitro są bardziej narażone na choroby nowotworowe. Albo aktor Zelnik, który mówi, że jesteśmy chorzy, połamani i koszmarni. Jak paskudnie musi się czuć takie dziecko przed telewizorem?
Ich rodzice kiedyś byli bardziej wierzący. Zwątpili, kiedy Jan Paweł II skrytykował metodę in vitro.
Dawid: - Bardzo ich to dotknęło.
Patrycja jest na trzecim roku medycyny. Dawid studiuje historię i metody ilościowe. W październiku skończą 22 lata.
Więcej opowieści dzieci z in vitro - Agnieszki, Magdy, Karoliny i Konstancji - przeczytasz w sobotę w "Gazecie Wyborczej".
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny