Zbigniew Jakubas : W zależności od roku są to miliony złotych.
- Tak. Jak już powiedziałem, jeżeli moje dodatkowe podatki będą służyły pomocy najmniej zarabiającym i pokryją w ten sposób chociaż w części brakującą wymienioną przez pana kwotę kilkunastu miliardów złotych, to nie mam z tym problemu. Pieniądze nie dają szczęścia.
- Gdy się jest młodym, marzeniem są mieszkanie, samochód, dobre ciuchy. Jednak w pewnym momencie przychodzą inne priorytety. Teraz moim szczęściem jest realizowanie celów, które sobie wcześniej postawiłem, i wyznaczanie nowych, np. stworzenie nowego fajnego produktu, zbudowanie osiedla mieszkaniowego nad Wisłą czy wejście z pociągami Newagu na rynek niemiecki. Cieszę się, że zbudowałem wiele fabryk i firm, a te, które kupiłem, z reguły w bardzo złej kondycji, dziś mają się świetnie i rozwijają się dynamicznie, tak jak Mennica, Newag czy Polna [producent automatyki przemysłowej i ciepłowniczej]. We wszystkich moich firmach daję zatrudnienie tysiącom ludzi.
- Nie zgadzam się z tym. Czy wynagrodzenie 650 tys. zł miesięcznie, jak w przypadku prezesa jednej z polskich spółek, jest wynikiem tego, że on jest najlepszy, jest mistrzem świata? Niekoniecznie. Takie wynagrodzenie przyznała mu rada nadzorcza w takich, a nie innych realiach. Ja, jako przedsiębiorca i prezes Multico, często nie potrafię zrozumieć różnic w wynagrodzeniach członków zarządów w różnych firmach. Dlaczego prezes dużego przedsiębiorstwa mający na głowie 10 tys. pracowników zarabia 60-70 tys. zł miesięcznie, a prezes niedużego banku - 250 tys. zł? Jeśli pracodawca jest skłonny tyle zapłacić, to OK, ale też taki prezes może zapłacić wyższy podatek.
Rozmowa ze Zbigniewem Jakubasem, jednym z najbardziej znanych polskich biznesmenów i inwestorów giełdowych, 16. na liście najbogatszych Polaków "Forbesa", w poniedziałek w "Gazecie Wyborczej"