Jak uczyć, by nauczyć? Jak powinna wyglądać nowoczesna szkoła i czym zastąpić nudne wykłady? Czytaj w piątek w "Gazecie Wyborczej".

Brzdęk! A potem znowu - brzdęk! Po raz kolejny łyżeczka, zrzucona przez malucha, ląduje na podłodze. Brzdęk. Choć nam zabawa dziecka wyda się zapewne skrajnie nużąca, to w rzeczywistości będziemy świadkami prawdziwego eksperymentu naukowego. Bo dzieci to świetni naukowcy empiryści. Stawiają hipotezy i je testują przez doświadczenie. Jak z rzucaniem łyżeczki na podłogę: potrafią to zrobić setki razy - często ku rosnącej irytacji rodziców - za każdym sprawdzając, czy upadkowi będzie towarzyszyć brzęk. Dziecko bada więc zależności między różnymi bodźcami: puszczam - uderza - brzęczy. Do gry wchodzą wszystkie zmysły - wzrok, słuch, dotyk.

A im więcej struktur w mózgu podczas uczenia zostaje pobudzonych, tym lepiej - tym lepiej coś przyswajamy, zapamiętujemy. Niestety, ten radosny okres spontanicznego uczenia się kończy, kiedy dzieci trafiają do standardowej, systemowej szkoły.

Tu większość wiedzy używa tylko jednego kanału przekazu: werbalnego. Sadzamy dzieci w ławkach i mówimy do nich. A one mają słuchać.

Dlaczego nie przenieść do nich nauczania wielozmysłowego, doświadczenia, eksperymentu, naukowej przygody? Dlaczego nie może wyglądać tak jak w centrach nauki, gdzie przez manipulacje eksponatami można na własnej skórze poznać prawa rządzące przyrodą?

To wyzwanie podejmuje Centrum Nauki "Kopernik" i jego nowa Pracownia Przewrotu Kopernikańskiego. Na czym ma ten przewrót polegać? Jak powinna wyglądać nowoczesna szkoła? I jak dokonać przewrotu w praktyce? Czytaj w piątek w "Gazecie Wyborczej".