Jakiś czas temu córka mnie pyta:
- Tato, dlaczego prezydentem ma być pan Komorowski, a nie pan Duda?
- Bo tata już wcześniej był w komitecie poparcia pana Komorowskiego i uważa, że będzie lepszym prezydentem.
Kilka dni później po powrocie ze szkoły:
- Tato, bo koleżanka mówiła, że lepszym prezydentem będzie pan Duda.
- Tata uważa, że pan Komorowski. Ale pan Duda pewnie też będzie chciał dobrze dla Polski.
Dzięki pewnej dychotomii życia mojego ojca, nawet jak się w coś mocno zaangażuję, rozumiem, że ktoś może mieć inne zdanie. Poparłem Bronisława Komorowskiego, ale rozumiem tych, którzy poparli Andrzeja Dudę. Zawsze jest druga strona, trzeba ją uszanować. Chciałbym, aby zrozumieli to ci, którzy z powodu mojego zaangażowania w kampanię wysyłają mi teraz e-maile: "Spalimy twój dom!".
Wychowywałem się w raju. W Ustroniu Morskim. Rodzice byli wojskowymi. Mieszkaliśmy w lesie na osiedlu ogrodzonym drutem. Choćbym nie wiem jak się zapuścił w las, to zawsze mogłem wrócić po drucie. Same młode małżeństwa, cały blok chodził na zabawy. Zostawał jeden żołnierz w stróżówce i pilnował dzieciaków. Wszyscy odkładali słuchawkę telefonu i w stróżówce żołnierz słyszał, pod którym numerem dzieciak płacze. Szedł do mieszkania, dawał butelkę. Do mnie również przychodził. Dziś mundur kojarzy mi się z bezpieczeństwem, stabilnością i ciepłem.
W podstawówce do moich codziennych obowiązków należało obieranie ziemniaków i odkurzanie. Byłem z tego zwolniony w sobotę i niedzielę - wtedy był czas na zabawę, z kolegą szliśmy porzucać kamieniami w lądujące migi. Mama z tatą grali dobrego i złego policjanta - wymiennie. Ojciec nie był surowy, nie podnosił głosu, ale mówił stanowczo: "Bez dyskusji".
W 1986 r. uciekłem na koncert heavymetalowy do Katowic. Nie było mnie w domu kilka dni. Ojciec przywitał mnie takim wzrokiem, że już nigdy podobne pomysły nie przyszły mi do głowy. Nie było krzyku, tylko żal w jego oczach.
Jak Tomasz Karolak wspomina swoje dzieciństwo? Jakie teraz ma relacje z ojcem? Przeczytacie w piątek w "Wyborczej".
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl