Łatka człowieka nieprzewidywalnego, zwariowanego, a nawet nieco szalonego jest bardzo trudna do oderwania od artysty. Nie dość, że artyści są często tak właśnie postrzegani w oczach "zwykłych" ludzi, to jeszcze nauka "dokłada im" swoje.
Od pewnego czasu pojawiały się prace sugerujące, że za wyjątkową kreatywność (cechę przypisywaną właśnie artystom, ale też wszelkiego rodzaju twórcom, np. dziennikarzom) trzeba zapłacić cenę. Może nią być, mówiąc łagodnie, pewna "niestabilność emocjonalna", mówiąc wprost - zaburzenia i choroby psychiczne. Najnowsza praca opublikowana w piśmie "Nature Neuroscience" wplątuje w to geny.
Praca opiera się na badaniu populacji Islandczyków i sugeruje, że czynniki genetyczne, które zwiększają ryzyko rozwoju choroby dwubiegunowej i schizofrenii, występują znacznie częściej u osób mających profesję wymagającą dużej kreatywności. W ich DNA znajdują się częściej warianty genów związane z ryzykiem wystąpienia tych chorób.
Malarze, muzycy, pisarze i tancerze średnio o 25 proc. częściej są posiadaczami "szalonych" wariantów genów niż osoby mające zawód oceniany przez naukowców jako mniej kreatywny, jak np. rolnicy, rzemieślnicy czy sprzedawcy.
Jak bardzo zaburzenia psychiczne decydują o byciu twórcą? Może, że aby zostać twórcą, trzeba cierpieć i za sukces twórcy muszą płacić cenę zaburzeń. Czytaj w piątek w "Wyborczej"
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny