Polub nas na Facebooku
Pan Piotr marzył o designerskim samochodzie terenowym. Dodatkowo miał być pakowny - obowiązkowo miał mieć ogromny bagażnik - aby wraz z całą rodziną mógł pojechać nim na wakacje. Upatrzył sobie auto marki Hyundai Terracan. Kiedy nadarzyła się okazja do wymiany samochodu, takich modeli już nie produkowano. Zdecydował się na używane, wtedy czteroletnie, auto. Znalazł taki samochód na portalu aukcyjnym. Pojechał do Białegostoku i kupił bez namysłu.
Za auto marzeń zapłacił 52 tys. zł. Nie musiał brać pożyczki w banku, bo dostał nieco ponad 25 tys. zł odszkodowania za poprzednie auto - renault scenic - które utopiło się w garażu. Resztę dołożył z własnych oszczędności. Ale to scenariusz idealny.
Sprzedać stare i dołożyć? Mało realne
To najtańszy sposób na zakup auta. Jeśli nie chcemy kupić najnowszego range rovera za 250 tys. zł, tylko tańsze, używane auto za 20-30 tys., wystarczy odkładać co miesiąc wyliczoną kwotę (około 1000 zł) i wstrzymać się z zakupem rok czy dwa. Ale to tylko teoria. Takich ciułaczy jak pan Piotr jest niewielu. Wciąż mało kto regularnie oszczędza i ma komfort posiadania poduszki finansowej.
Dlatego jeśli już chcesz wziąć pożyczkę na samochód, poświęć chwilę i znajdź najkorzystniejszą ofertę.
Co masz do wyboru? Tradycyjny kredyt z banku lub kredyt prosto od dilera samochodowego, kredyt 50 na 50 (połowa teraz, połowa potem) albo... kredyt z ratą balonową - w czwartek w "Pieniądzach Ekstra" wyjaśniamy po kolei, co kryje się pod tymi propozycjami.
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl