Nie byłoby prezydenckiego sukcesu Pawła Kukiza, a on sam nie znalazłby się na szczycie rankingów zaufania, gdyby nie wcześniejszy sukces w wyborach samorządowych. A tego nie byłoby, gdyby nie pieniądze z lubińskich spółek. Bo zaplecze Kukiza od dawna wie, gdzie leżą związane z władzą frukty.

Polub nas na Facebooku

Z Wrocławia to tylko 76 km. Jeszcze mniej z Legnicy, tylko osiemnaście. 73-tysięczny Lubin na Dolnym Śląsku znany jest przede wszystkim z największych w Europie złóż miedzi, i wydobywającego ją Kombinatu Górniczo Hutniczego Miedzi KGHM. Może jeszcze z piłkarskiego Zagłębia, dwukrotnego mistrza Polski, świętującego właśnie powrót do Ekstraklasy.

Teraz to również miasto, w którym Paweł Kukiz zrzucił skórę rockmana i wskoczył w polityczny garnitur.

Właśnie w Lubinie narodził się pomysł, by Kukiza zrobić najpierw radnym wojewódzkim, wystawić w wyborach prezydenckich, a na koniec zrobić twarzą ekipy, który wystartuje w jesiennych wyborach parlamentarnych.

Bohaterowie i szczegóły operacji "Kukiz" - jutro w "Wyborczej"

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl