15 lat temu była na dnie. Dziś się od niego odbija i jest łakomym kąskiem dla zagranicznych inwestorów. Ale Etiopia nie chce zostać przez nich pożarta, więc do walki o gospodarczą niezależność rzuca miliardy dolarów

- 80... - chwila milczenia - OK, 60 - w oczach 20-latka nie widać stanowczości, raczej błaganie. - 50 i koniec - widać też strach, że odjadę bez żadnego zakupu. Dwaj jego koledzy obskakują w tym czasie resztę polskiej grupy. Wszystko z kilkunastu metrów obserwuje żołnierz z kałasznikowem w ręku. Żołnierzy widać tu częściej niż policjantów. Ten jest czujny, ale na razie nie reaguje, mimo że handel na ulicy jest nielegalny. Mój 20-latek podatku przecież nie odprowadzi. Zwłaszcza że zaraz nie będzie miał z czego - po kolejnych odmowach znów schodzi z ceny. W końcu się dogadujemy. Kupuję wiklinowe pudełko na biżuterię obszyte kolorowym materiałem za 20 birrów (ETB), czyli jakieś 3,5 zł. Jesteśmy w centrum Addis Abeby, stolicy Etiopii.

Wiedziałem! Zaraz po zapłacie żołnierz rusza w naszą stronę. Zgarnie chłopaka, mnie czy nas obu? - Wszystko w porządku? Mam ich przegonić? - pyta. Nie, nie przeszkadzają nam, spokojnie. Uff.

- To normalne, dbają tu o obcokrajowców, bo bez nich ten kraj się nie odbuduje. A z drugiej strony się nas boją - mówi mi jeden z Polaków przyjeżdżający do Etiopii regularnie. I opowiada historię: - Wzdłuż Pałacu Prezydenckiego w Addis Abebie biegnie ruchliwa ulica. Ludzi tam pełno, ale chodnik po stronie pałacu jest zawsze pusty - Etiopczycy mają surowo zakazane zbliżać się do siedziby władcy, więc chodzą drugą stroną ulicy. Czasem tylko zdarza się, że jakiś biały z etiopskim przewodnikiem uprze się, by podejść pod pałac. Co zrobi żołnierz? Etiopczyka może zdzielić w twarz, a białego przeprosi i uprzejmie zapyta, czy byłby łaskaw przejść na drugą stronę, bo tędy nie wolno.

Na ulicy z wyboru

Jeszcze kilkanaście lat temu Etiopia była na dnie. Walczyła z Erytreą - swoim dawnym regionem, który w 1993 roku ogłosił niepodległość i tym samym pozbawił Etiopię dostępu do morza. Wojnę zakończono w 2000 roku, dostęp do morza nie został odzyskany, a władze zabrały się do stawiania wyniszczonego gospodarczo państwa na nogi.

Od tamtego czasu PKB wzrósł sześciokrotnie. Dziś wynosi ok. 50 mld dol., ale wskaźnik rozwoju społecznego (ang. HDI) ONZ opracowany na podstawie mnóstwa kryteriów - m.in. PKB, poziomu edukacji, rozwoju gospodarki, długości życia - wciąż jest bezlitosny. Etiopia zajmuje w nim 173. miejsce na 187 państw. Dla porównania - Polska jest 35., najwyżej plasujący się afrykański kraj to Libia - 55. miejsce. Co to oznacza? Owszem, w Etiopii jest źle, ale wszystko, co dobre, dopiero przed nią. Obecnie to jeden z najszybciej rozwijających się krajów. Jest tu co budować i naprawiać.

 

Jak zmienia się Etiopia? Jak się rozwija? Jak się w niej żyje? Reportaż prosto z Etiopii czytaj jutro w "Wyborczej"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl