Walt Disney nie zamierzał brać przykładu z ojca, życiowego nieudacznika, który za cokolwiek się wziął - czy była to dzierżawa maszyn rolniczych, farma, czy też dystrybucja gazet - zawsze kończyło się to klapą. Elias Disney nigdy nie żałował dzieciom pasa, a raz nawet zamachnął się na Walta młotkiem, więc porzucił on robotę u ojca, czyli rozwożenie gazet od 3 rano, i przy pierwszej nadarzającej się okazji wyniósł się z domu. W 1917 r. sfałszował dokumenty, dodając sobie rok życia, i w wieku 16 lat został kierowcą ambulansu Czerwonego Krzyża we Francji, a po powrocie z wojny zatrudnił się jako rysownik reklam.
Lubił rysować i miał trochę doświadczenia, bo przed wyjazdem do Francji chodził na niedzielne kursy rysowania w Kansas City Art School. Nie był specjalnie uzdolniony, ale się tym nie przejmował. Zawładnęła nim obsesja osiągnięcia sukcesu, która już nigdy go nie opuściła. Kiedy stał się właścicielem imperium filmowego i rozrywkowego, opisywano go jako "wysokiego, ponurego mężczyznę dręczonego przez własne demony".
Pracę rysownika reklam stracił bardzo szybko, bo przełożeni uznali, że brakuje mu zdolności. Jednak zanim został zwolniony, poznał Uba Iwerksa, utalentowanego rysownika, który miał mu dać przepustkę do upragnionego sukcesu. Już wtedy Disney marzył o czymś więcej niż tylko rysowanie reklam, intuicyjnie dostrzegając potencjał w niemym jeszcze filmie animowanym. Animacja nie tylko stanowiła dla niego wyzwanie techniczne, lecz także stwarzała świat, na który miał wpływ i który pozostawał zawsze pod jego kontrolą. "Jeśli nie lubił jakiegoś aktora, to mógł go po prostu wydrzeć z kartki" - wyzłośliwiał się Alfred Hitchcock.
Obsesyjnie strzegł swego nieskazitelnego wizerunku prywatnego i publicznego. Kiedy po narodzinach pierwszej córki Diane jego żona trzykrotnie poroniła, zaproponował adopcję. Jednak by zachować tajemnicę, sześciotygodniową Sharon ze szpitala odebrali niania i ogrodnik, a Disneyowie przez wiele lat utrzymywali, że dziewczynka jest ich córką biologiczną. Sharon dowiedziała się prawdy w wieku 12 lat od koleżanek w szkole.
W oczach opinii publicznej miał być człowiekiem, który nigdy nie podnosi głosu, nie pije, nie klnie, nie kłóci się z żoną, nie krzyczy na dzieci i nie zawodzi przyjaciół. I biada temu, kto by twierdził inaczej. Dziennikarz, który chciałby napisać, że Disney jest dominujący, nieustępliwy, niesprawiedliwy czy mściwy, ryzykował stanowisko, bo rzecznicy studia mieli wiele sposobów, żeby wywierać presję na redaktorów naczelnych - pisał Leonard Mosley, biograf Disneya.
- Nikt nie ośmielił mu się sprzeciwić - mówiła June Scott. - W trakcie podróży do Europy jeden z producentów podczas dyskusji w hotelowym lobby o tym, gdzie powinno się nakręcić kolejną scenę filmu, zdążył tylko powiedzieć: "Walt, jestem innego zdania", i natychmiast został zwolniony.
W filmach promujących studio Disney występował zwykle z ołówkiem w ręce, co miało sugerować, że jest nie tylko właścicielem firmy, lecz także głównym rysownikiem. Być może dlatego opinia publiczna poczuła się oszukana, kiedy się okazało, że nie narysował ani jednej ze swoich słynnych postaci. Nie potrafił należycie odrysować nawet Myszki Miki i trzeba było oddelegować jednego z animatorów, żeby go nauczył.
O karierze Walta Disneya i imperium, które stworzył, a także o jego udziale w polowaniu na czarownice w latach 40. i 50. - czytaj w "Ale Historia", dodatku do poniedziałkowej "Gazety Wyborczej".
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl