Nieogolony, jedno oko niemal zupełnie pokrywa bielmo, pod drugim krwiak. Na oko: raczej pensjonariusz domu spokojnej starości niż przywódca groźnej mafii. Jednak proukratura nie ma wątpliwości - to groźny przestępca, przywódca zorganizowanej grupy , która tylko w latach 2013-14 oszukała skarb państwa na 330 mln zł.
- Decyzja o jego zatrzymaniu została wydana na podstawie materiałów zgromadzonych w śledztwie dotyczącym zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się obrotem paliwami na ogromną skalę, uszczuplaniem należności VAT i praniem pieniędzy pochodzących z tego procederu - recytuje rzecznik prokuratury Małgorzata Klaus. I dodaje: - Zebrany materiał pozwolił na postawienie zarzutów 13 osobom. Leszkowi S. postawiono zarzut kierowania ową grupą.
Gdy jeden z agentów odczytuje Szlachcicowi decyzję o zatrzymaniu, reszta przeszukuje jego dom. Gospodarzowi skacze ciśnienie i zamiast radiowozu zabiera go karetka pogotowia.
- Dwa dni później, kiedy miało zostać wydane postanowienie o moim aresztowaniu, funkcjonariusze CBŚ obwozili mnie po ośrodkach zdrowia. Większość lekarzy odżegnywała się od tej komedii, więc podczas posiedzenia, na którym miała zapaść decyzja, sąd nie dysponował opinią, że w areszcie mogę przebywać - opowiada mi Szlachcic. - Tuż przed rozprawą sędzia wezwała więc na salę dyżurującego w sądzie lekarza policyjnego, zaprzysięgła go, czyniąc na ten moment biegłym, a lekarz ten, nie badając mnie, stwierdził, że w areszcie mogę przebywać.
Do walki przystępują adwokaci. W efekcie Szlachcic opuszcza więzienie na Kleczkowskiej w połowie kwietnia. Za milion złotych kaucji. Ma zakaz opuszczania kraju i cotygodniowo winien się stawiać w komisariacie.
Historia "najstarszego gangstera III RP" w środę w "Gazecie Wyborczej", na stronach "Witamy w Polsce".