Na popularnym portalu ogłoszeniowym pojawiła się tej wiosny oferta pracy: "Wydawnictwo Czarne szuka osób do przepisywania książek".
Czarne to marka wśród polskich wydawnictw. Siedzibę ma w wiosce Wołowiec, w Beskidzie Niskim. W 1996 r. założyli je Andrzej Stasiuk i jego żona Monika Sznajderman. Nic dziwnego, że na anons prędko zaczęły napływać zgłoszenia.
Na początku kwietnia odpowiedziała 20-letnia Ola z Wielkopolski.
- Z języka polskiego zawsze byłam dobra, interesuję się literaturą. Pasowało mi to zajęcie. Myślałam, że jak się sprawdzę przy tym zleceniu, to może później dostanę bardziej ambitne zadania. Na przykład adiustację jakiegoś zbioru reportaży. Marzyłam, że może z czasem będę redagowała znanych autorów. Taką pracę można przecież wykonywać na odległość, wystarczy mieć komputer z dostępem do internetu.
Po kilku godzinach odebrała mail wysłany z adresu biuroczarne@interia.pl:
"Witam serdecznie. Może ja pokrótce wytłumaczę, na czym polega praca: przesyłamy do państwa książkę w formie wydruku, którą trzeba przepisać w programie Word (lub innym, który tworzy pliki w formacie *doc). Wraz z książką wysyłamy umowę-zlecenie na kwotę 2260 zł. Po pozytywnym wykonaniu zlecenia jest możliwość spisania umowy na stałe za wyższą kwotę. Zleceń mamy bardzo dużo, więc szukamy uczciwych i długoterminowych pracowników zdalnych[...]".
Na czym polega to oszustwo? Jak go uniknąć? Czytaj we wtorek w "Wyborczej".