Jeśli nie chcecie wkurzyć marynarzy podwodniaków, nie mówcie "łodzie podwodne". To są okręty, nie żadne łodzie.
Przeciętnemu widzowi "Orła" okręty podwodne kojarzą się tylko ze zwalczaniem jednostek pływających, głównie nawodnych, przeciwnika. Ale to tylko część ich zadań. Planiści dowództwa marynarki wojennej, którzy opracowali program zakupu nowych okrętów, przyjęli, że poza zwalczaniem okrętów przeciwnika będą się one zajmowały także rozpoznaniem, patrolowaniem, minowaniem oraz wsparciem działań grup bojowych wojsk specjalnych. Wyposażenie ich w kierowane pociski rakietowe umożliwi także zwalczanie celów na wybrzeżu (infrastruktury portowej) oraz w głębi lądu (stanowisk dowodzenia, węzłów łączności). Nowoczesne okręty podwodne są także wyposażone w rakietowe środki obrony przeciwlotniczej.
Po co to wszystko, skoro - jak twierdzi jeden ze sceptycznych komentatorów - "drugi potop szwedzki raczej nam nie grozi"?
- Marynarka wojenna ma nie tylko bronić Wybrzeża - mówi admirał w stanie spoczynku Jędrzej Czajkowski. - Kto będzie ewentualnie chronić i bronić gazowców wiozących gaz z Kataru do gazoportu w Świnoujściu? Kto ma chronić inne szlaki komunikacyjne na Bałtyku i poza nim? Kto ma zwalczać okręty bojowe nieprzyjaciela na dalekich podejściach do naszego wybrzeża?
***
O "latających bombach" albo "torpedach powietrznych" futurolodzy mówili już przed stu laty. Ta fantazja przybrała dziś kształt pocisków manewrujących. Polska chce je zainstalować na nowych okrętach podwodnych.
Współczesne rakiety manewrujące mogą razić cele daleko poza granicami własnego kraju. Według specjalistów dwie najważniejsze cechy pocisku manewrującego to jego skuteczność (czyli celność) oraz to, że piekielnie trudno go zestrzelić.
Za ich pierwowzór niektórzy uważają cudowną broń Hitlera, czyli rakiety V-1 i V-2, którymi w czasie II wojny światowej Niemcy ostrzeliwali m.in. Londyn. Prawdziwy rozkwit rakiet manewrujących nastąpił jednak w latach 70. ubiegłego wieku.
Dla potęg militarnych rakiety manewrujące to broń, która może zmienić losy wojny. Dla słabszych państw, jak np. Polska, jest to przede wszystkim tzw. broń odstraszania, która ma być sygnałem dla przeciwnika: uważaj, bo w każdej chwili mogę cię uderzyć tam, gdzie zechcę.
Więcej jutro w "Wyborczej"
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl