Ocean, który Rosjanie ciągle nazywają Lodowatym i który opływa biegun północny, "oddycha" w rytmie zimowych maksimów i letnich (wrześniowych) minimów. Zimą powierzchnia lodu pokrywająca jego chłodne wody jest ok. trzykrotnie większa niż latem.
Naukowcy z amerykańskiego Narodowego Centrum Lodu i Śniegu (NSIDC) w Boulder w Kolorado, którzy monitorują satelitarne pomiary białej czapy w Arktyce, poinformowali właśnie, że tegoroczne maksimum lodu Ocean Arktyczny ma już za sobą. Przyszło 15 dni wcześniej niż zwykle, bo już 25 lutego (jeszcze wcześniejsze - 24 lutego - miało miejsce tylko raz, w 1996 r.). Lód morski zajął tego dnia 14,54 mln km kw., czyli 46 razy większą powierzchnię niż Polska. Niby dużo, ale to aż o 1,1 mln km kw. mniej niż powierzchnia średniego zimowego maksimum z lat 1981-2010. Tak naprawdę tegoroczne maksimum było najmniejsze w historii pomiarów.
Takie rekordy są oczywiście ważne (rekordowo małe letnie minimum na Oceanie Arktycznym odnotowano z kolei w 2012 r.), ale jeszcze ważniejszy jest trend długoletni. Z obserwacji satelitarnych prowadzonych od 1979 r. wiemy, że zarówno zimą, jak i latem powierzchnia lodu morskiego na Dalekiej Północy systematycznie się kurczy.
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
Więcej czytaj jutro w "Wyborczej"
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny