- Że to nie tylko gwałt, lecz także każde nieakceptowane zachowanie o charakterze seksualnym: opowiadanie dowcipów, sprośne kalendarze, komentarze z seksualnym podtekstem. Często nikt nie widzi w tym niczego złego, a osoby, które chcą w takiej sytuacji zareagować, słyszą, że nie mają poczucia humoru. Nie chcą się czuć wykluczone, więc nie reagują. Do tego dochodzi niewiedza profesjonalnych pełnomocników. Nasi klienci często opowiadają, co usłyszeli od innych prawników: "No i co pani zrobi? Takie jest życie".
Nie mam złudzeń, wiem, że ludzie flirtują i romansują w miejscu pracy. I jest OK, jeśli obie strony dają na to zgodę i nikt nie wykorzystuje swojej władzy do nakłonienia do flirtu drugiej strony. Jednak obecna norma dopuszczalnych zachowań i zupełna niewiedza dotycząca tego, że molestowanie seksualne to przekraczanie czyichś granic, są porażające. Prowadziłam kiedyś szkolenie z zakresu równego traktowania. Na wieść o tym, czym są molestowanie i molestowanie seksualne, uczestnik pyta: "To co, nie mogę sobie młodych dziewczyn brać w pracy na kolana?". Mówi to doświadczony związkowiec o mocnej pozycji w firmie. "Nie" - komentuję i opowiadam dlaczego. Po szkoleniu mężczyzna mi mówi: "Pani mecenas, nie chciałbym, aby pani pomyślała, że jestem złym człowiekiem". Zdałam sobie wówczas sprawę, że być może po raz pierwszy zdobył taką wiedzę i czuł się ze swoim zachowaniem niekomfortowo. Nie dziwi mnie to - system edukacji nie daje przestrzeni do tego, żeby mówić, czym jest molestowanie, a czym dyskryminacja. W konsekwencji niczego nie wiemy - ani jak bronić swoich granic, ani tego, że robimy źle.
- Dyskryminacja to gorsze traktowanie osoby w miejscu pracy ze względu na cechę, którą ma, np. wiek, płeć, stopień sprawności czy status rodzinny. Gorsze traktowanie oznacza gorsze warunki pracy w stosunku do pozostałych pracowników, np. niższą płacę, brak awansu czy skierowania na szkolenie, pracę na gorszym sprzęcie. Jest to zatem wyraz pewnej niesprawiedliwości, ale musimy wskazać cechę, ze względu na którą dochodzi do nierównego traktowania. Często ludzie nie potrafią odpowiedzieć, jaka to cecha. Dlatego podam przykłady spraw, którymi zajmowaliśmy się w Polskim Towarzystwie Prawa Antydyskryminacyjnego - prowadzonej przeze mnie organizacji. Nasza klientka nie dostała awansu i podwyżki, bo wiązały się z częstszymi wyjazdami. Była na to gotowa. A pracodawca powiedział, że jej nie puści, bo nie chce, aby "rozpadła się jej rodzina".
- Więcej: założył, że w związku z jej statusem rodzinnym nie będzie mogła wyjeżdżać. Kolejna sprawa dotyczy ojca zwolnionego z firmy, bo złożył podanie o urlop ojcowski. To postępowanie było ważne, bo chcieliśmy, żeby sąd dopuścił dowód z nagrania. Prezes mówi na nim mojemu klientowi, że się "ostatecznie wkurwili, bo tak się nie robi". W sensie - nie bierze się urlopu. Wygraliśmy tę sprawę w pierwszej instancji, ale obie strony będą apelować. Odszkodowanie jest niskie.
- Na szkoleniach polecam najpierw pisemnie wystąpić do pracodawcy - podać, jaki stawiamy zarzut, i poprosić o zaniechanie działań lub upomnienie osoby, która się ich dopuszcza, bo dyskryminować nie musi sam pracodawca, czyli strona, z którą podpisujemy umowę. Dyskryminować może np. bezpośredni przełożony lub osoba współpracująca. Pracodawca, który chce prawidłowo wypełniać swój ustawowy obowiązek przeciwdziałania dyskryminacji w miejscu pracy, powinien przeprowadzić postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Brak reakcji w sytuacji, gdy dojdzie do postępowania sądowego, będzie działać na jego niekorzyść.
Całą rozmowę czytaj jutro w "Wysokich Obcasach"
Karolina Kędziora - współzałożycielka Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. Radczyni prawna, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, Szkoły Prawa Amerykańskiego na Uniwersytecie Warszawskim oraz Szkoły Praw Człowieka przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Współautorka (z Krzysztofem Śmiszkiem) książki "Dyskryminacja i mobbing w zatrudnieniu"
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny