Jakub Szamałek: Bo to szalenie ciekawa epoka! W powszechnym odbiorze antyk jest jak stara, nudna ciotka, do której wpada się raz w miesiącu na racuchy.
To wina XIX-wiecznej i wciąż obowiązującej optyki. To antyk wyidealizowany: wszyscy mają piękne ciała, przechadzają się w cieniu kolumn i dyskutują o ontologii.
Antyczni w powieściach mówią często językiem sztucznie archaizowanym i uwznioślanym. "Zaprawdę, Lucjuszu, twój ojciec godnym mężem był". Co to w ogóle za pomysł, żeby dystans chronologiczny i kulturowy odmalowywać poprzez patynowanie języka? To zabieg upupiający. Ci ludzie mieli oczywiście odmienną od naszej mentalność, ale w swoich własnych uszach nie brzmieli jak sztywniacy.
Dlatego właśnie zabrałem się do pisania książek i bloga. Chciałem pokazać inne oblicze antyku.
- Spotkałem się z zarzutem, że znajduję przyjemność w opisywaniu rzeczy nielicujących z godnością ojców założycieli naszej cywilizacji. Ale wystarczy sięgnąć po mniej znane antyczne dzieła, by zrozumieć, że Grecy bynajmniej nie unikali tematu seksu i lubili humor koszarowy. "Moi" Grecy są wzorowani nie na Platonie, ale na Arystofanesie, który błyskotliwie przeskakuje z humoru wysokiego na niski. W "Pokoju" jeden z jego bohaterów chciałby wejść na pegaza, ale że nie ma go w pobliżu, musi wejść na żuka gnojownika - leci więc na żuku nad Atenami, steruje czułkami, aż żuk zauważa gdzieś w dole defekujących ludzi, chce lądować i lepić kulki. Taki humor śmieszył Ateńczyków. Większość Greków znała raczej takie komedie, a nie "Obronę Sokratesa". Los Sokratesa pokazuje zresztą, że był raczej poza ateńskim mainstreamem.
Chcemy widzieć w Grekach ludzi idealnych, a oni mieli takie same namiętności i pasje jak my. Weźmy erotykę. Na wielu greckich wazach - w sumie przetrwało ich ok. 400 tys. - są przedstawione sceny seksu. Tak dosłowne, że są eksponowane w galeriach dopiero od lat 50. Znam przypadek wazy, która do lat 80. leżała w pudełku na zapleczu muzeum w Hamburgu, pracownicy pokazywali ją sobie dla śmiechu. Pornografia z górnej półki kiosku.
- Moje fabuły są wymyślone, ale historyczne, kulturowe, obyczajowe tło rekonstruuję na podstawie literatury i archeologii. Leocharesowie istnieli, ale nie znamy ich imion. W dziełach greckich pisarzy znajdują się opowieści o ludziach, którzy zajmowali się szpiegostwem przy okazji operacji wojskowych. Herodot opisał historię Greka Histiajosa, który przebywał na dworze perskiego króla. Wiedział, że każdy jego list zostanie sprawdzony przez Persów. Ogolił więc głowę jednemu z niewolników, wytatuował mu wiadomość na skórze i poczekał, aż odrosły mu włosy. Wysłał go do Grecji z banalnym liścikiem, a tam niewolnik znów został ogolony. Ten i inne pomysły wykorzystałem w książce. Inne wymyśliłem, opierając się na tym, co byłoby możliwe w ówczesnym realiach.
*Jakub Szamałek - rocznik 1986. Autor dwóch powieści kryminalnych rozgrywających się w starożytnej Grecji: "Kiedy Atena odwraca wzrok (2011, nominacja do Nagrody Wielkiego Kalibru dla najlepszego kryminału na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału we Wrocławiu i nagroda czytelników) i "Morze Niegościnne" (2012, nominacja do Wielkiego Kalibru). Autor bloga sztukaantyku.blog.polityka.pl. Absolwent Uniwersytetu w Oksfordzie, doktor archeologii śródziemnomorskiej Uniwersytetu w Cambridge. Na co dzień pracuje jako scenarzysta w firmie CD Projekt RED (pracuje m.in. nad grami z serii "Wiedźmin").
Antyk kryminalny. Co to jest?
Polskie kryminały retro trzymają się przeważnie I połowy XX w. i opisują mroczną przeszłość naszych miast: Wrocławia (Marek Krajewski i jego komisarz Mock), Krakowa (Krzysztof Maćkowski i inspektor Mahler), Warszawy (Konrad T. Lewandowski i nadkomisarz Drwęski), Lublina (Marcin Wroński i komisarz Maciejewski) czy Wejherowa (Piotr Schmandt i inspektor Braun). Rzadko sięgają dalej wstecz, co zdarza się w serii Mariusza Wollnego z Kacprem Ryxem, prowadzącym śledztwa w XVI-wiecznym Krakowie.
Dlatego Jakub Szamałek jest ewenementem, bo w swych dwóch powieściach - "Kiedy Atena odwraca wzrok" i "Morze Niegościnne" - zabiera nas do starożytnej Grecji, abyśmy śledzili przygody Leocharesa, detektywa z Aten. W pierwszej książce na zlecenie Peryklesa tropił spartańskich szpiegów, bo właśnie trwała wojna między tymi dwiema greckimi potęgami (rzecz dzieje się ok. 430 r. p.n.e.). W drugiej Satyros, władca Bosporu (na północnym wybrzeżu Morza Czarnego), każe mu znaleźć mordercę posła z Teodozji. Ta śmierć bowiem może spowodować niepotrzebną wojnę. Jako zakładników Satyros bierze żonę Leocharesa Lamię i ich syna Teodorosa.
Szamałek (rocznik 1986) to młodzian bez kompleksów. Studiował w Oksfordzie, w Cambridge zrobił doktorat z archeologii śródziemnomorskiej. Jest zafascynowany antykiem, prowadzi o nim bloga na portalu tygodnika "Polityka". Jego książki aż kipią od historycznej wiedzy. Nie zawsze ich pożyteczny dydaktyzm udaje się zgrabnie wpleść w meandry intrygi. Poza tym Szamałek używa formuły czarnego kryminału, a taka poetyka lepiej wychodzi autorom nieco starszym, którzy zdołali się już sparzyć się w życiu, więc chandlerowski ton cyniczno-ironiczny przychodzi im w sposób naturalny. Ale Szamałek ma zapał i zmysł do krwistej narracji - poetyckie przestoje to nie u niego, raczej już wulgarne sprośności i okrucieństwo. Jeśli dwie tak wartościowe książki Szamałek popełnił przed trzydziestką, to strach pomyśleć, co będzie dalej.
W dziedzinie kryminału historycznego Szamałek ma do kogo równać. Najmocniej w tym gatunku wyeksploatowany jest starożytny Rzym: Amerykanin Steven Saylor pisze o Giordanusie Poszukiwaczu z czasów Juliusza Cezara, Brytyjka Lindsey Davis o Marku Dydiuszu Falko, detektywie za panowania Wespazjana, zaś Włoszka Danila Comastri Montanari o arystokracie Publiuszu Aureliuszu Stacjuszu, ścigającym morderców w epoce Klaudiusza. Znamy też książki Anglika Nicka Drake'a o Rahotepie, egipskim śledczym z XIV wieku p.n.e. A co do Grecji, to wyszła po polsku "Ateńska trucizna" Brytyjki Margaret Doody, w której detektywem jest... sam Arystoteles.
Jacek Szczerba