Czerwonoarmiści są groźniejsi od wycofujących się Niemców, nigdy nie wiadomo, co jeszcze okaże się im przydatne.

Znikają nawet tory i urządzenia zabezpieczenia ruchu kolejowego - raportował 30 maja 1945 r. starosta z Koźla na Opolszczyźnie.

W sierpniu 1945 r. premier Edward Osóbka-Morawski i szef radzieckiej dyplomacji Wiaczesław Mołotow podpisali nową umowę graniczną, a w jednym z punktów porozumienia ZSRR zrzekał się na rzecz Polski pretensji do mienia poniemieckiego na całym terytorium przyznanym sąsiadowi oraz zobowiązał się do odstąpienia 15 proc. reparacji wojennych, jakie miał uzyskać od Niemiec.

Ten szczodry gest Stalina był całkowicie pusty, ponieważ doskonale zdawał on sobie sprawę, że Armia Czerwona ogołociła dawne tereny niemieckie z niemal wszystkiego, co miało wartość dla gospodarki. Sowieci wywieźli ze Śląska i Pomorza wyposażenie z ponad tysiąca fabryk. W podobny sposób postępowały na innych zajętych obszarach (nie tylko niemieckich), ale znikąd nie wywoziły łupów na tak wielką skalę jak z terenów przyznanych po wojnie Polsce. Bez skrupułów grabili też mienie z obszarów dawnej II RP.

O ogołoceniu z przemysłu i infrastruktury przez Sowietów i innych dokonywanych przez nich grabieżach czytaj w "Ale Historii", poniedziałkowym dodatku do "Gazety Wyborczej".