W przyszłym tygodniu przed sądem w Kolonii staną pierwsi cudzoziemcy oskarżeni o napady w pamiętną sylwestrową noc. Sądzeni będą jednak złodzieje, w sprawie napaści seksualnych trwa śledztwo.

W sylwestrową noc młoda kobieta robiła smartfonem zdjęcie kolońskiej katedry; podbiegł do niej 23-letni Marokańczyk i wyrwał jej telefon z ręki. Nie spodziewał się jednak, że kobieta będzie go gonić i że uda jej się zaalarmować policjantów. Chłopak od Nowego Roku siedzi w areszcie śledczym. W przyszłą środę stanie przed sądem. Grozi mu pięć lat więzienia i być może deportacja.

Maroko jest uznawane za kraj bezpieczny, więc jego obywatelom nie udziela się azylu. Mimo to od zeszłego roku Niemcy przeżywają marokańską inwazję. Młodzi ludzie przylatują do Berlina i na granicy - twierdząc, że nie mają dokumentów - podają się za Syryjczyków. Wówczas uruchamiana jest machina biurokratyczna. Federalny urząd ds. azylantów rozpoczyna stosowne postępowanie, a Marokańczyk zaczyna pracę na czarno bądź dołącza do rodaków działających w jednym ze złodziejskich gangów, które powstają nad Renem i stały się zmorą m.in. policji w Kolonii.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze