Przemytnicy na Morzu Śródziemnym mają nową taktykę: zamiast pakować emigrantów na niewielkie kutry, wyprawiają do Europy statki towarowe z setkami osób i porzucają je na pełnym morzu.

Wczoraj włoska straż przybrzeżna przejęła kolejny taki statek - 73-metrowy "Ezadeen", który przez blisko 50 lat transportował zwierzęta hodowlane, dryfował z wyłączonym silnikiem 40 mil morskich (75 km) od Kalabrii. Na pokładzie znajdowało się ok. 450 emigrantów, głównie z Syrii, także kobiety w ciąży i dzieci. Jakiś pasażer nadał przez radio sygnał SOS. "Nie mamy załogi, płyniemy w kierunku włoskiego wybrzeża bez sternika" - usłyszeli Włosi.

Adriatyk jest od kilku dni wzburzony, ale mimo wiatru i wysokich fal funkcjonariusze straży granicznej zdołali dostać się na pokład z helikoptera. Odkryli, że statkowi, który wypłynął z Turcji pod banderą Sierra Leone, skończyło się paliwo. Na hol wziął go islandzki "Tyr" pływający tam od początku grudnia w ramach "Tritona", nowej misji unijnej agendy ochrony granic Frontex (zastąpiła szerzej zakrojoną i prowadzoną przez Włochów operację "Mare nostrum", dzięki której przez ostatnie 14 miesięcy uratowano ponad 170 tys. osób). "Tyr" miał wprowadzić statek do portu w Kalabrii.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze