Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina od niemal stu lat budzi ogromne emocje i przyciąga do Warszawy publiczność z całego świata.
Jeśli sam konkurs jest rodzajem olimpiady muzycznej i tak był pomyślany od początku, a więc od 1927 r., to jedną z jego konkurencji jest bez wątpienia wyścig do kas po bilety i karnety.
Ta konkurencja dotyczy wprawdzie publiczności, ale od pewnego czasu należy do najtrudniejszych. Przed czterema laty, kiedy miał miejsce XVIII Konkurs wygrany przez Bruce’a Liu, bilety zostały wyprzedane w niespełna trzy godziny.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Pamiętam. Najważniejszy moment a tu jakaś żenująca sytuacja, jakiś hol, jakieś schody, brak miejsca. Uczestnicy też jakoś zdezorientowani. Moja matka wybuchnęła śmiechem przed ekranem mówiąc, no, tylko Gomułki zabrakło i byłby komplet obciachu.
Ogłoszenie wyników też mogło by być o jakiejś "ludzkiej" porze. A nie, później człowiek zaspany w pracy, bo czekał do 3 nad ranem na ogłoszenie wyników. Jest przecież dostępny mechanizm, który nazywa się konferencją prasową. Poza tym można przecież to jakoś bardziej uroczyście zrobić. No i te schody. Rzeczywiście, jakaś totalna porażka. Żeby jeszcze ładne były.
Sam konkurs (z perspektywy słuchacza) - wysokiej jakości transmisja na YT, nienaganna realizacja dźwięku, świetna dykcja prelegentów, orkiestra w fazie finałowej - muszę BARDZO pochwalić. Uważam, że jest na bardzo wysokim poziomie. Chociaż może jest taki jeden niuans i jednocześnie prośba do organizatorów. Aby Panowie przesuwający fortepiany mogli mieć jakieś zgrabne rękawiczki, niekoniecznie od spawania. Jakoś niespecjalnie to wygląda, jak przesuwają fortepiany lub je czyszczą swoimi łapskami jak na budowie, tak trochę bez poszanowania.
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich malkontentów, anty-coverowców i innych narzekaczy. Życie przechodzi Wam koło nosa!!!
Dziwne porównanie…
…Wagner to antysemita i ulubieniec Hitlera…
I co w związku z tym? Szekspir w Kupcu weneckim też wykazywał antysemityzm. Czy powinno się go wyrzucić z historii literatury? Czy fakt, że Hitler doceniał muzykę Wagnera ma jakiś wpływ na jego twórczość?
kto piękniej zinterpretuje...
Nie jest to mierzalne.
Konkurs polega na tym, żeby wyłowić z gromady dobrych muzyków (interpretatorów) tych, którzy muzyce będą potrafili dać coś, czego jeszcze nie miała. Nie chodzi tu o pojedynczy z elementów, które wymieniłeś, można do nich zresztą dodać i inne: aparycję, stylizację, kto ciszej (ooo, umiejętność o wiele trudniejsza niż kto głośniej), kto równiej -- ale najważniejsze jest, kto bardziej poruszy WYROBIONEGO słuchacza, a takimi są jurorzy i w większości pozostali fani muzyki klasycznej. Którzy powiedzieliby ci "artykulacja, frazowanie " ;-) czyli kto wykonując utwór zbuduje taką narrację, która przyprawi cię o gęsią skórkę albo o łzy.
Aparycja i stylizacja TEŻ mogą się do tego przyczynić.
Tak. Najlepszy jest paździerz.
między paździerzem a snobizmem w czystej postaci jest cała nomen omen gama doznań, czego ci życzę
jak czegoś nie rozumiesz to może nie krytykuj? Zawsze można wybrać inna muzykę.
O tego typu podejście chodziło.
Drogi optionfree,
W każdej dziedzinie masz to samo. Większość kiboli stadionowych piłki nożnej sama swego czasu coś tam kopała oprócz nielubianego kolegi i stąd wynosi przekonanie, że jako tako zna się na futbolu. Co jako tako pokrywa się z rzeczywistością ;-)
Inaczej to wygląda, gdy kiboli posadzisz na meczu koszykówki lub tenisa. Nie kumają czaczy, ale z tego nie wynika, że kosz czy tenis to imprezy snobistyczne, a ich widzowie to snoby.
Kilka lat temu zafundowałem sobie przyjemność oglądania i odsłuchania Konkursu (specjalnie piszę przez duże K) i jego transmisji w telewizorze z moją koleżanką pianistką (sam trochę gram, potrafię nawet w Chopina). Zdarzyło mi się w życiu być na kilku doskonałych koncertach muzyki jazzowej i klasycznej i Konkurs był porównywalną ucztą, szczególnie gdy my sobie po przyjacielsku komentowaliśmy zdarzenia przed telewizorem, a w chwilę później słuchaliśmy wypowiedzi ekspertów ze studia i oni mówili często-gęsto to samo. To się bierze ze zrozumienia, co jest trudne i nowe, a co łatwe i tandetne -- co z kolei wynika z osobistego doświadczenia pianistycznego i świadomości TECHNIKI i jej meandrów. No i też ze znajomości utworów, bo jak inaczej usłyszysz, że ktoś się pomylił...
Nie zamierzam przy tym polemizować z opinią, że jakaś tam część gości to osobniki głuche jak pień, które przychodzą na Konkurs, bo uważają, że im to doda albo Doda splendoru i na insta se wrzucą...
A z własnego doświadczenia dodam jeszcze, że w kuluarach bardzo szybko pojawia się i roznosi fanowski kult niektórych wykonawców. Szczególną skalę przybrał on wiele lat temu, gdy w konkursie startował Pogorelic. Licealistki i studentki masowo koczowały przed przesłuchaniami jakby co najmniej chodziło o Beatlesów, Presleya (jak wiadomo żyw wiecznie), Hendrixa lub lokalną Lady Pank. Rozmarzone, rozanielone, niektóre w pełnej gotowości. Ale to też nie jest snobizm, to inne, choć pokrewne zjawisko. Ktoś bowiem jednak musiał minimum wrażliwości wykazać...
Po drugie po co w ogóle konkurować w muzyce
Czy nie lepiej tworzyć własną twórczość
Przecież to już zostało zagrane miliony razy i uszami wychodzi
To tak jakby organizować konkurs coverów led zeppelin
Wiadomo czasem ktoś zagra jakiś cover no ale bez przesady
najlepiej za darmo posłuchać AI
nie masz pojęcie o muzyce więc nie wypisuj dyrdymałow.
Ha ha ja pierdziele. No to pojechałeś koleś.
A po co wciąż wystawiać te same, dawno napisane sztuki i opery? Też były grane milion razy. Podpowiem Ci Słowo klucz: interpretacja.
Po pierwsze, tego typu konkurs pomaga propagować naszą, polską, kulturę na całym świecie. Bo wspaniałą, nierozerwalną częścią naszej kultury jest właśnie twórczość Fryderyka Chopina.
Po drugie, forma konkursu, umożliwia jego uczestnikom zaprezentowanie swoich umiejętności na tle innych, utalentowanych pianistów/pianistek. Szlifowanych przez minimum -naście lat. Konkurs daje im możliwość bycia dostrzeżonym przez publiczność oraz pomaga, przynajmniej części wykonawcom, odnaleźć swoje miejsce na scenie muzycznej. Zwłaszcza laureatom.
Po trzecie, nam, słuchaczom, daje możliwość dowiedzenia się o ich istnieniu oraz umożliwia nam dostrzec ich kunszt. Oraz każdemu z nas, z osobna, konkurs pozwala ocenić, jak ludzie z różnych kultur na swój sposób interpretują muzykę Chopina. A w każdej edycji konkursu możemy posłuchać wykonawców pochodzących z wielu zakątków świata.
Po czwarte, utwory Chopina są utworami bardzo wymagającymi, a niektóre wręcz bardzo trudnymi do wykonania. To nie "Top talent" czy "The Voice", gdzie uczestnik może przyjść "z ulicy", obdarzony jedynie dobrym aparatem głosowym, i "oczarować publiczność. Do konkursu Chopinowskiego nie dostają się ludzie przypadkowi. Bez wyjątku, każdy z uczestników musiał poświęcić minimum -naście lat aby dojść do poziomu, który pozwoliłby mu się zakwalifikować. To, że uczestnik występuje w konkursie po kwalifikacjach, już jest gwarancją tego, że ma ogromne umiejętności.
Po piąte, zapis nutowy Chopina, choć pozornie identyczny dla każdego pianisty, zostawia jednak sporo miejsca na interpretację. Czyni to te utwory idealnymi, aby porównać kunszt i wrażliwość wielu artystów. Jak również to, jak każdy z nich rozumie, interpretuje oraz wykonuje utwory Chopina. Bo utwory Chopina, w wykonaniu różnych wykonania brzmią inaczej, a czasem są wręcz diametralnie różne w odbiorze.
Oczywiście dla tych, którzy potrafią te różnice usłyszeć.
Bo dla laika lub ignoranta, to mogą być tylko "miliony razy wykonywane covery".
Ale dla osób, które mają dobrze rozwinięty słuch muzyczny, wiedzę teoretyczną z zakresu muzyki klasycznej oraz doświadczenie w jej słuchaniu, mogą zauważyć subtelności w dynamice, tempie, frazowaniu czy artykulacji, które odróżniają jednego wykonawcę od drugiego.
Wówczas, taki konkurs jest prawdziwą "ucztą dla duszy".
to był oczywiście sarkazm
W punkt.
Co nie zmienia faktu, że wielu nie ma o tym pojęcia, a tylko chce się pokazać, jako koneserzy. I to już jest snobizm.
Też tak to widzę :-)
Ostatnie dwie edycje były naprawdę smakowite.
Cóż, nie mnie oceniać motywacje ludzi, ale pewnie rzeczywiście bywają różne ;)
Z drugiej strony, nawet jeżeli chodzi o tzw. "fałszywych koneserów" - nikt z nas nie urodził się z wiedzą muzyczną, o doświadczeniu nie wspominając ;) Każdy z nas był kiedyś laikiem i ignorantem w kwestii muzyki, a spora część pozostanie nimi do końca swojego życia. I nie ma nic w tym złego. Może Ci, którzy dzisiaj tylko udają koneserów, też za ileś lat się nimi staną. Najważniejsze, żeby chcieli słuchać - a z czasem słuch muzyczny i zdolność wyłapywania niuansów może sama się wykształci.
Mnie najbardziej utkwiła w pamięci ta z roku 2005, w której zdecydowanie wygrał Rafał Blechacz. Ale ostatnia, również dzięki świetnemu filmowi PianoForte, też na długo pewnie zostanie w pamięci.