Ma 78 lat i od niemal dekady nie wydał nowej płyty. Pewnie brakowało mu motywacji – wszystko już miał, wszystko osiągnął. W 1967 r. dołączył do Pink Floyd, początkowo jako koncertowy zastępca kolegi ze szkoły, Syda Barretta, pogrążającego się w chorobie.
W 1985, roku odejścia charyzmatycznego i kontrowersyjnego Rogera Watersa, został liderem tego zespołu, jednego z najważniejszych w historii rocka. I wciąż nim jest – wszak Floydzi powrócili przed dwoma laty piosenką „Hey, Hey, Rise Up!", by zaprotestować przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Polecam dostępne długie filmy dokumentalne nt.nagrania Dark Side Of The Moon oraz Wish You Were Here. Wypowiadają się wszyscy, Alan Parsons pokazuje na oryginalnych taśmach-matkach i na oryginalnym pulpicie mikserskim jak to nagrywali. Demonstracje ballad Watersa nagranych jako demo jego beczącym głosem - i jakie rockowe arcydzieła z nich zrobiło 4 ludzi. Fakty ile z tych kultowych utworów Waters upierał się sam zaśpiewać (o zgrozo!) w swojej megalomanii.
Wiadomo, teksty Watersa są bardzo dobre. Niektóre Polly Sampson nie gorsze (np.Division Bell), ale muzyka jest jeszcze ważniejsza. The Wall jako tekst literacki jest b.dobra. Ale nie przypadkiem wśród 3 najlepszych utworów, w 2 muzyka jest Gilmoura (Run Like Hell i Comfortably Numb).
Podziwiam DG za to, jest tak twórczy i biegle obsługuje swój komputerowe ogromne archiwum pomysłów. Ale że facet z tak spracowanymi rękami, na gitarach z tak wytartymi progami potrafi uczciwie zagrać taki ponad 2-godzinny koncert! Mówię o koncercie we Wrocławiu. Oby żył i grał 100 lat i jeszcze dłużej.
"wśród 3 najlepszych utworów, w 2 muzyka jest Gilmoura"
Zapytam po prostu: kto wytypował te utwory? Dlaczego te trzy, a nie inne trzy?
Jakieś klasyfikacje albo listy nie są muzyce potrzebne, bo nie da się sklasyfikować płyt od najlepszej do najgorszej. Oczywiście zawsze można się uprzeć i taką listę zmajstrować, ale pożytek z tego żaden. Nie ma żadnych obiektywnych czynników, decydujących o tym, że płyta A jest lepsza od płyty B (czy odwrotnie).
Prosty przykład: Najlepszy album Pink Floyd!
Już widzę jak ci, którzy uwielbiają The Wall dyskutują z tymi, którzy kochają Wish You Were Here. I kto ma rację? Nikt. Bo najlepsze jest to co my osobiście najbardziej cenimy!
Dlatego problem "najlepszy solowy Gilmour", który elektryzuje pana Szubrychta, dla mnie po prostu nie istnieje. Niech sobie angielscy krytycy piszą co chcą - najważniejsze, że tej płyty będę z zafascynowaniem słuchał i bardzo chętnie do niej wracał. Tego życzę też wszystkim, którzy uwielbiają Pink Floyd.
Koncert we Wrocławiu to była magia, ani lokalizacja ani pogoda nie zawiodły, jeden z najlepszych koncertów na jakich byłam. Prawdziwy przywilej usłyszeć to na żywo w takich okolicznościach przyrody...
Oby żył i grał wiecznie.
To geniusz. Kropka.
( Niezbyt często, brak czasu, lecz) gdy słucham The Dark Side of the Moon, Wish You Were Here, The Wall, przechodzę coś w rodzaju nerwowego załamania.
Nic się równać nie może. Ukochane AC/DC, Metallica ponad wszystko (lecz nie Pink Floyd), Genesis, które wrosło w duszę, Yes (nie wyrażę, bo się uduszę) King Crimson (OMFG), Emerson, Lake & Palmer, Jethro Tull I wiele innych: kocham i uwielbiam.
Ale fakt jest taki, że solo gitarowe z "Comfortably Numb" podsumowuje wszystkie moje fascynacje i wyobrażenia, czym jest i powinna być gitara, do czego ma dążyć rock z prawdziwego zdarzenia.
Hats off to Roger Gilmour .
Ja też mam problem z idiotyzmem Watersa.
Głupoty, które opowiada są horrendalne ale...
Jego muzyka, niechętnie przyznam, jakoś się broni.
Ot, paradoks.
David Gilmour, oczywiście.
Chociaż obaj muzyczni bracia, paradoksalnie, wydają się i tak nierozłączni.
Bylem chyba pierwszy w Polsce, ktory mial album "Dark Side of The Moon"... przynajmniej ja tak mysle. Bylem na pierwszym roku na studiach i pojechalem w Marcu do Wiednia na zawody z kadra - skad przywiozlem ten album. Bylem najpopularniejszy w akademiku przez tydzien, bo kazdy pozyczal i nagrywal. Do dzisiaj jestem fanem Pink Floyd. Pozniej w zyciu (1988 jezeli pamiec mnie nie zawodzi) udalo mi sie ich widziec na koncercie w Sacramento w Kaliforni. Dla tych ktorzy lubia dobrych gitarzystow polecam Estas Tonne, dam jeden tytul "Introspection || Estas Tonne || 2016" z YT. Mam 70 lat tak wiec nie wszyscy moga lubiec.
W Marcu 1973 roku ... (tydzien po wydaniu tego albumu).
Pisanie o 3 w nocy bywa niebezpieczne. DAVID Gilmour. Nie myl go z Watersem bo nie jest tego wart.
Eee tam. Pierwszy pewnie miał Piotr Kaczkowski.
Gdy usłyszałem Watersa mówiącego ostatnio, że Dark Side jest jego autorską kompozycją jak The Wall, pomyślałem jak ze to przypadek psychiatryczny, jak megalomania robi ze wspomnień fejki. Jedyny obecnie przyjaciel Watersa z zespołu, Mason wspomina w książce, że Watersowi zdarzyło się oszukać kolegów rejestrując wspólne utwory jako wyłącznie jego własne. Po latach to b.duże kwoty z tantiem, co szczególnie dotyka właśnie Masona, który ma mało solowej twórczości. Zatem jeśli coś było zarejestrowane na innych członków zespołu lub wspólnie, to na pewno nie były to utwory Watersa, który w swej megalomanii i pazerności by na to nie pozwolił. A mimo to po latach kłamie jak z nut. Fakty co do Dark Side są takie:
10 utworów, w tym 3 instrumentalne (2 długie po 3,5min i 1 krótki 1min).
Instrumentalne: pierwszy krótki Speak to Me to tylko perkusista Mason, drugi Gilmour Waters, trzeci Gilmour-Mason-Wright, czyli zupełnie bez Watersa.
Wokalna 7-ka:
- Breathe to Wright-Gilmour (tylko tekst Watersa),
- Time to wszyscy, przy czym z około 7min ok.minuty to autorskie zegary inżyniera nagrania Parsonsa i końcowe ponad 1min to powtórzenie Breathe z innym tekstem (Watersa).
- Great Gig in the Sky to Wright i Clare Torry, to słynna wokaliza bez tekstu Watersa.
- Money to tylko Waters.
- Us and Them to tylko Wright z tekstem Watersa.
- Brain Damage i Eclipse to znowu Waters.
W sumie na 10 utworów w 6 jest tekst Watersa. Muzyka Watersa jest w 3 utworach wyłączna, plus w 2 wspólna (w tym 1 instrumentalny głównie syntezatorowe efekty On the Run).
Czyli muzycznie Waters nie skomponował nawet połowy tej płyty! A tekst w 60% bo reszta nie ma tekstu. Jeśli by Waters chciał nagrać ponownie to co jego muzycznie lub wspólne, byłoby pół płyty. W sumie oryginalnie to jest 23 minuty muzyki.
No to czekamy! Porównamy z 2 ostatnimi dziełami Gilmoura. Rattle that Lock jest b.przywoitą, różnorodną płytą z niebanalnymi aranżacjami i tekstem, w tym osobistymi poświęconymi mamie Davida i przyjacielowi rodziny Rickowi Wrightowi, kompozytorowi/wspólkompozytorowi też 5 utworów z Dark Side.
Waters wypuścił „Dark Side of The Moon Redux” 6.10.2023 (już po swoich wypowiedziach nt.wojny w Ukrainie). Po wyjściu „Luck And Strange” Gilmoura będzie można porównać te 2 dzieła :-).
Zgubiles mnie z Piotrem Kaczkowskim. Oczywiscie pisalem z zartem, kiedy mowilem ot tej plycie. W Polsce komunistycznej majac plyte Pink Floyd was a big deal.
Jakby ktoś miał ochotę to jest okazja posłuchać Ciemnej Strony w ciekawej scenerii z dobrym nagłośnieniem. Info na stronie pinkfloyd.com, zakładka Planetarium Shows. Niestety nie w PL. Najbliżej w Czechach i w Niemczech.
Big deal, powiadasz? Co powiesz na to? W 1977 przywiozłem z GB 4 kolejne winyle od Meddle do Animals, z tego oba środkowe w wersji kwadro. Plus dekoder kwadro. Chyba sobie wyobrażasz popularmość odsluchów w akademiku na 4 kolumnach i dwóch wzmakach stereo? W czasach Gierka to był kosmos. Ile wtedy kumple alkoholu najróżniejszego postawili by posłuchać....
Zatem klaniam sie z powazaniem. Ja taki dobry nie bylem, bo dolary tez nie byly latwe do zdobycia. W 1978 "wyjechalem" z kraju i wtedy na obczyznie zebralem cala kolekcje plyt. Ja moge to sobie wyobrazic ruch na twoim korytarzu w akademiku. Z tego co piszesz to byles pro. - ja raczej rookie. Ja bylem abstynentem - bo bylem sportowcem. Ale rozumiem, bo u nas bylo podobnie. Najgorsze bylo jak jeden geniusz zaczal produkowac samogon w swoim pokoju i chlopaki chorowali po kilka dni.
Dark Side Watersa dostępne jest od pół roku. Nie-polecam :)
Jest napisane: płyta ma tytuł "Luck and Strange".
no przeca jest:
>>Twierdzi, że „Luck and Strange" to najlepsza rzecz, jaką nagrał od czasów „The Dark Side of the Moon"