Pol’and’Rock, największy darmowy festiwal w naszym kraju, letnie wcielenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, opiera się na rockowym repertuarze, zgodnie z nową nazwą i pielęgnowaną od zarania tradycją, wywiedzioną z Woodstocku, który był inspiracją dla polskiej imprezy.
W ostatnich latach jest to w dodatku rock coraz cięższy, często na imprezie Jurka Owsiaka pojawiają się gwiazdy metalu.
Od tej reguły zawsze jednak zdarzały się wyjątki, czasem szeroko komentowane, choćby występ Majki Jeżowskiej w 2019 r. W tym roku publiczność czeka kolejne odstępstwo od polandrockowej normy - koncert Ich Troje.
Wszystkie komentarze
Osobiście jestem raczej z pokolenia schyłkowego Jarocina, Brodnicy, Bluesady, Metalmanii, Rawy Blues niż Woodstocka. Byłem na pre-Woodstocku w Żarnowcu, a potem na przełomie lat 90. i 2000 kilka razy w Żarach. Ale ja już miałem wtedy pod 30kę - nie wiem jak dziś, ale wtedy był to już wiek raczej emerycki na tym festiwalu. A trafiłem tam, bo pomagałem kumplowi, który handlował koszulkami i innym towarem. Impreza Owsiaka nie była wówczas traktowana jako coś muzycznie ambitnego, zwłaszcza że regularnie grały u nas już zachodnie zespoły, a chwilę później miały wystrzelić dwa drogie i płatne, ale atrakcyjne ofertowo festiwale, czyli gdyński Opener i katowicki Off. Woodstock to była taka darmowa impreza z polskimi kapelami, nic mniej, nic więcej. Nie umywało się to atmosferą do festiwali w Jarocinie, ale przecież pokolenie ciut młodsze ode mnie na Woostocku właśnie się wychowało. I był to rzeczywiście festiwal stricte rockowy, festiwal ludzi z małych miasteczek, punków, metali, długich włosów, dreadów, irokezów i glanów. To była woodstockowa tożsamość przynajmniej pierwszej dekady tej imprezy. Na ile się to zmieniało potem, nie wiem, bo już tam się nie pojawiałem (ostatni raz byłem chyba w 2003 roku). Niewątpliwie zespół pokroju Ich Troje ćwierć wieku temu wywołałby poważne zamieszki, ale może to po prostu znak czasu i nie ma co się uwieszać na nostalgicznie traktowanej przeszłości.
W latach 90-tych Vader miał trasę koncertową z Proletaryatem. Metale z Punkami zmieścili się na jednej sali. Można? Można.
To był tylko przykład, pewna metafora, nie należy wszystkiego brać dosłownie. Poza tym Proletaryat w drugiej połowie lat 90. grał muzykę, która miała już więcej z metalu niż korzennego punk rocka.
Promowanie przestępców, oszustów w modzie ? Każdy ma swojego Wąsika i Kamińskiego ?
Proletaryat to nie był zespół pankowy sensu stricto.
To raczej punkowe disco polo.
*punkowy oczywiście : )
"Byłem na pre-Woodstocku w Żarnowcu.."
Gwoli ścisłości, to było w Czymanowie, koło Żarnowca.
:-)
Pojebało kogoś!
No cóż. Aspekt muzyczny to jedno, tutaj bez obrazy, ale jeśli pasuje to do PandR to jest to śmieszny festiwal. Nawet jak się przygotują dobrze do występu to są setki, tysiące artystów wartych zaproszenia, pokazania światu, publiczności. Jak to śpiewał pewien jegomość - Kto się tam pokazuje, tego ja nie szanuję...
Promowanie przestępców, oszustów w modzie ? Każdy ma swojego Wąsika i Kamińskiego ?
Ale co to ma do występu na koncercie?
Tak. O to właśnie w rock&rollu chodzi… a nie! Czekaj! G…o prawda! Chodzi o emocje! Jak wzbudzają i ludzie chcą ich słuchać po latach- niech sluchają. Dodam że pan dziaders zawsze miże sobie w tym czasie wybrać inna scene albo iść na vege-hotdoga.
Jest to jakiś argument, aczkolwiek nawet przy najlepszych chęciach muzyki Ich Troje nie da się nazwać rock&rollem.
Zgadzam się, że wywód klarowny, ale absolutnie się nie zgadzam. Nie podoba mi się idea rozliczania organizatorów festiwali z tego, że niewystarczająco promują jakieś grupy zespołów. Nie podoba mi się również rozliczanie Majki Jeżowskiej ze znajomości dyskografii Slayera. To są zapędy dyktatorskie, a nie pełnoprawna decyzja dyrektora festiwalu, by zaprosić konkretny zespół. Poza tym zarzut, że Pol'and'Rock mało robi dla nieznanych artystów, jest bardzo niesprawiedliwy. Od lat organizowane są eliminacje, które promują młodych artystów.
Hehe. Najlepsze są te screeny. Na jednym z nich powinno widnieć raczej (dla podkreślenia komizmu): autorzy takich hitów, jak Und alles nur weil ich dich liebe…
A to przecież ich największy hit. Nigdy żadne bzdurki o sępie miłości czy inne grafomańskie wygibasy nie zbliżały się nawet popularnością do skowerowanego po polsku Campino (nie żebym był przesądnym fanem niemieckiego pop-punkrocka, help me tag it, ale to fakty).
To tak jak napisać, że wystąpi Poniedzielski, autor hitu… „Żyłem, jak mogłem” - chociaż tu akurat szacunek za ten znakomity przekład na polski grunt.
Co do rnr - wiadomo, dominuje, ale nie jest tam jedynym gatunkiem. Chciałbym np. przypomnieć, że w 2016 był tam oldskulowy klasyk hip-hopowy z najntisów - Dilated Peoples - gig jest gdzieś na YouTube - i wypadł co najmniej bardzo przyzwoicie. Zatem nie do końca bym szedł tym tropem, chociaż oczywiście rozumiem powód komentarza (ktoś chciałby wszak iś troje sprzedawać jako mainstreamowy rnr).
Chyba w 2019 był swietny nocny koncert Perturbatora. I co? To też nie rock. Na Woodstocku prezentowane jest szerokie spektrum gatunków muzycznych (pokrewnych jednak rockowi) i fajnie.
Odważni są... zobaczymy co z tego wyjdzie...
Za rok Rodowicz.
Śmiechem-żartem, Maryla Rodowicz i jej zespół grają zawodowo, a każda jej piosenka jest znana i myślę, że zrobiliby furorę. Jednak nie wiem, czy z racji wieku, Maryla jeszcze koncertuje.
30 lat temu sam organizowałem duże festiwale i wtedy na festiwalu rockowym byłaby wygwizdana, ale teraz? Nie sądzę.
meskie granie zawsze było komercyjnym syfem
Punkty za "kabaretowo-biesiadny metal" :) Wiadomo o kogo chodzi. Swoją drogą – marnują się panowie muzycznie, bo to bardzo porządnie zrobione.
Dobra, poddaję się. Co to za grupa metalowa?
Nie znam się na muzyce...
Bez evergreenu? „Powiedz, powiedz czemu, świat twój milczy cały blady od wzruszeń…”
No właśnie, "sęp miłości" wszedł nawet do obiegowej polszczyzny.
Myślę, że Nocny Kochanek
Ale to nie jest evergreen! To śmieszna pioseneczka, którą dla beki cytujesz przez zmasakrowany język polski napisany przez prymitywa. Owszem, popularne to było, ale nie jest to wielki niekwestionowany hicior. Pomyśl o Lombardzie, Perfect, Manaam, Wilkach, Elektrycznych Gitarach, Kulcie, Heyu, etc...
Nie słuchałem nigdy tych kapel (może poza pierwszym albumem Heya), ale ci ludzie wbili gwoździe w moją podświadomość, a ich największe hity, choć nie są moją bajką, szanuję, bo to wielka sztuka napisać takie numery.
Ich Troje nie mają niczego takiego. Podobnie jak Weekend, Akcent, Boys czy inni muzykanci. Owszem, dużo ludzi zna ich "wytwory", ale choćby się skichali, poprzez absolutny brak gustu i pogardę dla jakiejkolwiek klasy, nigdy nie wygrzebią się ze swojego grajdoła. Szacunku ludzi, którzy muzykę traktują poważnie nigdy mieć nie będą.
...ani na niczym innym, sądząc po "karierze" komentatora ;)
Albo inne Łydki Grubasa
A nie Łydka Grubasa?