Nie mam absolutnie żadnej potrzeby zagrania w jakimkolwiek filmie, niszowym czy komercyjnym - mówi Stuart Staples, lider Tindersticks. Zespół wystąpi na Nowych Horyzontach we Wrocławiu.

"Kiedy pracuję nad filmem, to muszę czuć. Muszę dotykać, doznawać. Muszę przeżywać. Inaczej nie jestem po prostu w stanie tworzyć". To słowa reżyserki Claire Denis, bliskiej przyjaciółki i współpracowniczki Stuarta Staplesa z Tindersticks. Na pytanie, czy zgadza się z nią, czy przy tworzeniu muzyki też targają nim emocje, czy czuje się wtedy silnie połączony z otaczającym go światem, Staples mówi: "Niełatwo mi na to odpowiedzieć. Gdy w proces twórczy wkrada się zbyt dużo rzeczywistości, to ona może zabić muzykę. By komponować, potrzebne jest uczucie wolności, przygody, ale też i wdzięczności. Konieczne jest też zawieszenie rzeczywistości, odłożenie jej na bok. Nie wolno wnosić do swojej muzyki zbyt dużej dawki kłopotów dnia codzienności czy bolączek tego świata. Osiągnięcie takiej równowagi wcale nie jest łatwe".

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Teatr Rozrywki jest w Chorzowie, nie w Katowicach.
    @geke
    nie jednemu psu na imię burek. Wejdź w link.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0