Ella Marija Lani Yelich-O'Connor, znana światu jako Lorde, cała i zdrowa przeszła tę śliską ścieżkę, na której obecnie balansuje Billie Eilish. Też zadebiutowała bardzo młodo i nadzwyczaj dobrze – miała 17 lat, gdy jej album "Pure Heroin" (2013) dał nam nadzieję na lepszy, prawdziwszy pop.
Zresztą, mi możecie nie wierzyć, ale skoro David Bowie usłyszał w niej wtedy "przyszłość muzyki", to znaczy, że tak było.
Oszołomiona sukcesem smarkula wykazała się zdrowym rozsądkiem i zrozumieniem, że największe atuty znakomitej płyty "Pure Heroine", słodko-gorzkie piosenki o dorastaniu na nudnych przedmieściach, to historia, którą można opowiedzieć tylko raz.
Wszystkie komentarze
To coś "Maneskin" to już w ogóle...
Ale tak to je, jak się muzykę słabo słyszy. I mogła tam wrzucić nawet tuzin jeszcze pro-sów, nie robi. J. Mayer wie coś o tym, nawet jeśli koncert wypaśny.
Psi obowiązek pismaka muzycznego to słyszeć natychmiast chociaż to, że dzieło bardzo dzieli innych pismaków.
Choć rozumiem, że po konieczności osłuchania się i pooglądania Sopo by być choć na bieżąco może wydawać się inaczej.
Niestety ja na bieżąco być nie musiałem.