Słowo daję, gdybym miał wolne 10 mln zł, kupiłbym ten rękopis bez wahania. To jedna z najważniejszych piosenek w dyskografii Boba Dylana, oddająca ducha czasów naznaczonego polityczną, kulturową, społeczną zawieruchą lat 60. Ale też, jak to bywa w przypadku arcydzieł Dylana, ten tekst i dziś ma w sobie coś niezwykle i niepokojąco aktualnego. Wywołuje ciarki, kiedy śpiewa ją sam Dylan, wzruszał i wzrusza, gdy sięgają po nią kolejne pokolenia muzyków, od Paula & Garfunkela przez Ninę Simone, Tracy Chapman, Bruce'a Springsteena po D.O.A.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Rękopis tekstu Jacka Korczakowskiego trafił na sprzedaż dla fanów o nadzwyczaj chudym portfelu, wyceniony jest na 2,50 zł.
No niestety, udana ona nie jest. Dylan mówi jak dwudziestolatek, wychylony w przyszlosc. A Korczakowski - jakby mial sześćdziesiątke i bał sie kogokolwiek urazić.
Weż zwrotke o rodzicach. Są rymy ale sens zaginął
Bo Korczakowski miał łagodniejsze usposobienie od Dylana, i Maryla Rodowicz nigdy nie była tak zbuntowana jak Dylan, i żal im było wyrzucać pokolenia rodziców z własnego życia, jak to w swoim tekście robi Dylan; woleli łagodnie przypomnieć im, że kiedyś też byli młodzi. Poza tym, w PRL-u bunt młodych przybierał inne formy, koncesjonowane przez władzę, i taką formę ma polska wersja arcydzieła Dylana. Jak każdej nowej wersji arcydzieła daleko jej do oryginału, ale ta jest całkiem udana, Korczakowski zgrabnie słowa ułożył, przekaz z grubsza zachował, z przyjemnością jej się słucha, tak jak wszystkich piosenek młodej Maryli Rodowicz, i przy okazji pozostaje ciekawym dokumentem swoich czasów. Reasumując - lepiej że jest ona, niż gdyby je nie było.
Znam tę wersję i bardzo lubię. Wczesna Rodowicz rzeczywiście jest rewelacyjna, Gonią wilki za owcami albo Ludzie kocham was. Za to wybaczam jej wszystko, co nabroiła potem, te Zenki czy Donatany.