Macie ochotę na muzyczną wyprawę o dekadę wstecz, do najlepszych czasów electropunkowych ekscesów? Przestańcie opłakiwać Crystal Castles. Wybierzcie się w piątek 6 grudnia na koncert Kap Bambino w Warszawie.

Była gorąca wrześniowa noc, a w klubie, nabitym do granic możliwości dwustoma ciałami rozgrzanymi trwającą już kilka godzin imprezą, temperatura sięgała ponad 40 stopni.

W kącie sceny wąsaty trzydziestolatek w pocie czoła majstrował przy plątaninie kabli łączącej komputer, samplery, mikser i syntezator. Z tych ustrojstw wygenerowywał muzykę zachwycającą popowymi melodiami, porywającą za sprawą dzikiej punkowej energii, zmuszającą do tańca dzięki bitom rodem z mocnego electro albo nawet techno, wreszcie zaskakującą a to 8-bitowymi brzmieniami jak ze starych komputerów, a to niemal gotycką aurą, a to nagłymi przeskokami od mollowych smutków do potężnych, hymnicznych klimatów.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Marcin Ręczmin poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    To są jakieś mdłe popłuczyny Crystal Castles - nie umywa się do Crystal Castles
    już oceniałe(a)ś
    3
    1
    Trochę fajne, trochę nudne, trochę jak Tatu. Deli Girls wyglądają podobnie, ale mają zdecydowanie więcej energii. Polecam.
    @pieknychuj
    De gustibus... Przy Deli, aż mi gonady ściska, z kolei do Bambino zacniej dyga, jak zwykle, pewnie kwestia set&setting i takie tam...
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Rzeczywiście, super hiper, normalnie się polałem...
    już oceniałe(a)ś
    0
    2