Kompozycję otwiera chórek śpiewający „my po prostu chcemy się bawić, my chcemy pieniędzy”. Zanim upłynie minuta, na wpół rozebrany, roztańczony Childish Gambino wyjmie pistolet i z zimną krwią strzeli w tył głowy związanemu człowiekowi. Muzyka nagle zmienia dramaturgię, staję się złowieszcza, a obraz z dźwiękiem wpadają w wywołujący grozę dysonans - Gambino, rapując o przemocy policji i powszechnych strzelaninach na ulicach USA, wciąż tańczy, towarzyszą mu młodzi Afroamerykanie w szkolnych strojach. Po chwili na ekranie pojawia się chór gospel kipiący od radości i uśmiechów, śpiewający o pieniądzach, tak jak zwykle śpiewa się o Bogu. Gambino łapie kałasznikowa i rozstrzeliwuje chór.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
I drodzy inni redaktorzy. Szybowanie jest lotem opadającym. Nie da się szybować w górę. Lot szybowca w górę to wznoszenie. Nauczył mnie tego mój polonista z liceum - pasjonata szybownictwa.
Też mnie to trochę razi, ale może można interpretować Childish jako imię w tym pseudonimie artystycznym - w takim wypadku odmiana byłaby w porządku.
Słowo opresja jest również użyte niezbyt poprawnie, na zasadzie kalkowania angielskiego znaczenia.
+1
Wg mnie lata 60-80 to też najlepszy czas muzyki, ale dinozaury nie mają już nic ciekawego do powiedzenia, mogą jedynie powtarzać, co było. Muzyka musi iść do przodu. Kawałek Gambino może się podobać, albo nie, ale w zalewie "badziewia" on jest przynajmniej o czymś ważnym (tak jak wiele najlepszych kawałków złotej ery rocka), a nie "dupeczkach".
Jestem również z tego pokolenia co i Ty. Ale świat się zmienia i każde pokolenie ma swoją muzykę. Kiedy słuchałem R.S. mój ojciec pytał: czego ty słuchasz, to w ogóle nie jest muzyka, to jakieś dzikie wrzaski. I produkował z zapałem przedwojenny standard - Tango Milonga na przemian z powojennymi: Marina, Marina, Marina, Wio koniku, czy Złoty pierścionek.