"Rite of the End" Stefana Wesołowskiego najlepszą płytą polską 2017, a "American Dream" LCD Soundsystem - najlepszą płytą zagraniczną. Polska scena należy obecnie do pokolenia urodzonego między połową lat 70. a połową lat 80., czyli artystów po trzydziestce. Na świecie w muzyce zaczynają rządzić dwudziestolatki.

To był rok duetów. W Polsce głosowanie dziennikarzy wykazało, że najlepiej pracuje się we dwójkę – Jan Młynarski i Marcin Masecki liderują większemu zespołowi, ale to oni są autorami płyty „Noc w wielkim mieście”. Również walczące do końca o główny laur Nagrobki nagrały „Granit” z plejadą gości, choć na koncertach grają w duecie. Wysoko w zestawieniu znaleźli się także Wacław Zimpel z Jakubem Ziołkiem oraz BNNT, czyli Konrad Smoleński i Daniel Szwed.

Te nazwiska dowodzą, że polska scena należy obecnie do pokolenia urodzonego między połową lat 70. a połową lat 80. Dopiero w zamykającym pierwszą dziesiątkę Voo Voo można znaleźć starszych muzyków – warszawski kwartet to zresztą fenomen, bo każdy jego członek urodził się w innej dekadzie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze