Robert Plant trzyma poziom najlepszych albumów Led Zeppelin, zbolały Mark Kozelek mantruje o stosunkach USA - Korea Północna, Jessie Ware wywraca się, robiąc szpagat, a Beck przepracowuje kryzys wieku średniego (szkoda, że wspólnie ze słuchaczami).

Robert Plant, „Carry Fire”, wyd. Nonesuch (ocena: 5/5)

Głos wokalisty Led Zeppelin jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Na nowej płycie 69-letni Plant drugi raz współpracuje ze składem Sensational Space Shifters, by śmiało mieszać inspiracje rockowe, bluesowe, folkowe i azjatyckie.

Lider jest tu niczym nieokiełznane zwierzę, które wymknęło się z klatki i nie zamierza do niej wracać. Chce wszystkiego. Męskość, którą kipiał od lat 60., przybrała postać dojrzałą i pięknie rymuje się z mistyką nowych utworów. Tajemnice Planta nie są tanie, jego nowy album trzyma poziom dokonań Led Zeppelin – nie jakichkolwiek, lecz tych największych. Ozdobą płyty Planta jest fenomenalny duet z Chrissie Hynde w starej piosence „Bluebirds over The Mountain”.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Warto dodać, że BNNT to dwóch artystów wizualnych... yyy ... multimedialnych ;> wywodzących się z poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0