Thom Yorke był jak szaman. Wielokrotnie wpadał w trans, wił się na scenie, swoim śpiewem i tańcem porywając publiczność. A ta powinna być szczęśliwa, bo występ Radiohead - pierwszy na Open'er Festival - był prawdziwym koncertem życzeń. Zabrakło jednak największych przebojów.

W sumie trudno w to uwierzyć, ale w środowy wieczór Radiohead wystąpili w Polsce dopiero po raz trzeci. Wcześniej pojawili się jako debiutująca grupa z jednym rozpoznawalnym utworem „Creep” w Sopocie w 1994 roku. Piętnaście lat później na festiwalu Malta zagrali w ramach cyklu koncertów „Poznań dla Ziemi”. Teraz na Open'erze entuzjastycznie powitało ich kilkadziesiąt tysięcy fanów.

Taka sytuacja w ogóle nie dziwi. Radiohead od ponad dekady we wszystkich sondach i ankietach był wymieniany jako ten zespół, na który czeka się w Gdyni najbardziej. Dlatego wiadomość o tym, że od popołudnia obwodnica Trójmiasta była zakorkowana, nikogo nie zaskoczyła. Nie dziwiło też to, że muzycy kilkakrotnie dziękowali uczestnikom festiwalu za wyjątkowo ciepłe przyjęcie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Mnie Radiohead trochę rozczarował ... pod kątem repertuaru, a także bardzo słabego kontaktu z publicznością ... No, ale cóż, Thom Yorke to Ekscentryk i nieprzystępność była częścią image'u zespołu. Niemniej do dziś wspominam koncerty innych Ekscentryków - Florence, a przede wszystkim Prince'a. Ich ukłon w stronę publiczności OPENER'a był potężny i niezapomniany ...
    już oceniałe(a)ś
    0
    0