Wchodzimy do ogromnej przestrzeni galerii Prześwit, znajdującej się na Rynku Nowego Miasta w Warszawie. Dwie dekady temu w kamienicy mieścił się słynny klub Le Madame. Zabytkowa, ogromna przestrzeń (ponad 3 tys. mkw.) przeszła rewitalizację i teraz znajduje się w niej ponad 30 pracowni, w których pracuje ponad 60 artystów - malarzy, rzeźbiarzy czy muzyków. Wśród nich jest Ilya, który pokazuje nam swoje wielkoformatowe obrazy.
Urodził się w 1994 r. w Mińsku, ale dużą część dzieciństwa spędził na Kaukazie. Jego dziadkowie mieszkali w Kisłowodzku, niemal u stóp Elbrusu. Ukończył liceum plastyczne w Mińsku - profil: projektowanie graficzne, choć skupiał się na malarstwie i rysunku.
Dostał się na wzornictwo na Białoruskiej Państwowej Akademii Sztuk Pięknych. Coraz więcej czasu poświęcał pracy artystycznej – został dostrzeżony przez środowisko artystyczne. Jego prace można było oglądać na wystawach zbiorowych w mińskich galeriach.
Malował portrety i obrazy figuratywne. Jedna z jego najsłynniejszych prac, seria „Gadające głowy", przedstawia postacie związane z władzą – wojskowych, księży, polityków czy dziennikarzy. To wyolbrzymione, napuchnięte, cały czas mające coś do powiedzenia gadające głowy.
Ilya z powodu licznych projektów opuszczał zajęcia. Efekt? Rektor wyrzucił go z uczelni. - Gdy robiłem swoją pierwszą indywidualną wystawę, dyrektorka mińskiej galerii sztuki A&V powiedziała: „To dobry znak, wielu artystów, którzy tu wystawiali, zostało wyrzuconych ze studiów" – wspomina z uśmiechem na twarzy.
Przed wyborami prezydenckimi włączył się do kampanii Swietłany Cichanouskiej. Pracował nad tzw. botem agitacyjnym, który informował ludzi o ich prawach i postępowaniu podczas wyborów. Bot był wykorzystywany przede wszystkim na platformie Telegram.
Ilya był także jedną z osób współtworzących platformę Gołos, za pomocą której przeprowadzono alternatywne liczenie głosów podczas wyborów. Białorusini wysyłali zdjęcia wypełnionych przez siebie kart wyborczych, by udokumentować swoją decyzję. Ponad pół miliona osób przesłało zdjęcia. Z pozyskanych danych wynikło, że wybory prezydenckie zostały sfałszowane. Ilya pracował nad oprawą graficzną projektu.
Po ogłoszeniu wyników wyborów Ilya postanowił zrobić sobie przerwę – wyjechał na krótkie wakacje do Odessy. Jego pobyt niespodziewanie się wydłużył. Zaogniająca się sytuacja polityczna w kraju, a także pandemia koronawirusa zatrzymały go w Ukrainie na trzy miesiące.
Ilya pracował wówczas nad portretem „Goldfinch", który miał zostać zaprezentowany na festiwalu sztuki „Osenniy salon" w Mińsku. Płótno zostało w stolicy. Portret dokończył więc jego brat Michael Sprindzuk. Ilya udzielał mu instrukcji podczas rozmowy online. Artysta był dyrygentem, a nie fizycznym uczestnikiem powstawania obrazu. Portret „Goldfinch" stał się tym samym refleksją nad uczestnictwem artysty w procesie twórczym, ale także komentarzem do sytuacji społeczno-politycznej w Białorusi.
Ilya zrozumiał wtedy, że nie chce wracać do kraju. Decyzja o emigracji nie była jednak podyktowana obawami przed represjami.
- Uczestniczyłem w dość prestiżowych projektach. Moje obrazy były wystawiane przez instytucje, które mają dobrą reputację. Wtedy jednak zrozumiałem, że w moim kraju nie mam żadnych możliwości rozwoju. Chciałem wyjść poza kraj, pracować z innymi artystami i instytucjami – mówi Ilya.
W lutym 2021 r. wrócił na chwilę do Mińska – spakował ubrania, dokumenty i przyjechał do Polski. - Wydaje mi się, że rodzina przygotowywała mnie od dawna do wyjazdu. Moja mama mówiła: „Przeprowadź się, będziesz studiować tam, gdzie zamieszkasz" – mówi Ilya. – To ułatwiło mi wyjazd, będąc nastolatkiem czułem się obco w swoim kraju. Wiedziałem, że gdzieś jest coś lepszego. Ale co? Wtedy tego nie rozumiałem.
Wyjechał do Polski w ramach programu stypendialnego im. Konstantego Kalinowskiego organizowanego przez polski rząd. Zapewniono mu kurs języka polskiego i mieszkanie w Zielonej Górze. – Czy czułem się obco? Oczywiście. Nie znałem polskiego, a w Zielonej Górze niewiele osób rozmawia po angielsku. Stresowałem się nawet, kupując chleb – mówi Ilya.
W maju przeniósł się do Warszawy, gdzie rozpoczął studia na Wydziale Sztuki Mediów na ASP. – Wtedy poczułem się kiepsko – przyznaje. - Ludzie źle wymawiali moje imię, stawiając akcent w innym miejscu lub przekręcając litery. Czułem się, jakbym nie miał nazwy. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie rozumiem żartów, nie znam kontekstu. Nie potrafiłem zaakceptować tego, że to normalne. Wydawało mi się, że muszę się dopasować, żeby stać się częścią jakiejś grupy.
Czy w końcu poczuł się w Polsce jak u siebie? - Być może Warszawa nigdy nie będzie moim domem. Białoruś nigdy nim nie była - mówi. - W tym momencie nie mam miejsca na ziemi, w którym czułbym się jak w domu.
Sztuka Ilii jest powiązana z tematem narodowym, choć on sam nie chce nazywać się „artystą białoruskim".
- Myślę, że jestem artystą z Białorusi, ale nie jestem białoruskim artystą – mówi Ilya. - Różnica polega na tym, że białoruski artysta to artysta powiązany z Białorusią. A ja – jako artysta – już nie jestem tak bardzo związany z krajem. Rozwinąłem się i ewoluowałem w Polsce – lokalne środowisko miało na mnie wpływ. Moja historia nie jest powiązana z państwem, lecz z narodem.
W swojej twórczości podejmuje tematy braku bezpieczeństwa, emigracji czy walki o prawo głosu. Ilya stawia siebie w roli artysty, który chce zostać usłyszany – swoją obecność zaznacza poprzez wydrapywanie dziur w płótnach, rozdzieranie ich czy smarowanie wieloma warstwami farby.
Jakie są jego plany na przyszłość? – Chcę tu pobyć, Polska mi się podoba - mówi. - Chcę kontynuować swoje projekty i współpracę z ludźmi, których poznałem. Chyba przestałem już myśleć o państwach – teraz myślę o ludziach, którzy coś w tych państwach robią. Póki co, wszystkie osoby, z którymi chce utrzymać kontakt, znajdują się tutaj.
*
Centrum Edukacji i Rozwoju powstało dzięki partnerstwu Biura UNICEF ds. Reagowania na Potrzeby Uchodźców w Polsce i miasta stołecznego Warszawy. CEiR wspiera dzieci, które nadal uczęszczają do szkół w Ukrainie w kontynuowaniu nauki online. Dzieci mogą również chodzić na zajęcia z języka polskiego, otrzymać wsparcie zdrowia psychicznego czy nawiązać kontakt z rówieśnikami.
Poza zakupem sprzętu informatycznego do zajęć komputerowych, mebli czy zestawów rekreacyjnych UNICEF zatrudnił też asystentów międzykulturowych, nauczycieli i psychologów dla Centrum, takich jak Olena Kuznetsova. Od momentu powstania z usług CEiR skorzystało już ponad 21 tysięcy dzieci.
**
Artykuł powstał w ramach „Re:framing Migrants in the European Media". Ten międzynarodowy projekt finansowany przez Komisję Europejską został stworzony, by opracować mechanizmy, które zapewnią odpowiednią reprezentację migrantom i uchodźcom w mediach w całej Europie. Celem projektu jest pomoc mainstreamowym mediom w stworzeniu inkluzywnej i bezpiecznej przestrzeni do autoprezentacji dla migrantów i uchodźców.
Na projekt składa się wiele publikacji i wydarzeń w różnych europejskich miastach. Jego koordynatorem jest European Cultural Foundation (Holandia). Poza "Gazetą Wyborczą" udział w nim biorą jeszcze: Eticas Foundation (Hiszpania), Here to Support (Holandia), ZEMOS98 (Hiszpania) i CoCulture (Niemcy).
Wszystkie komentarze