Mijam ludzi przebranych za lampy i dziewczynę owiniętą watą jak chmurka. Pan w średnim wieku podryguje w tiulowej spódniczce. Wszyscy gromko wykrzykują: "Sława Ukrajini!". Tak Litwini czczą pamięć twórcy ruchu Fluxus.

- To mój pierwszy raz - zwierza mi się Tomas. Na głowie ma hełm kosmonauty, twarz oświetlają zamotane wokół białego kombinezonu lampki choinkowe. Stoi przy ścieżce rowerowej przecinającej plac przed kościołem św. Michała Archanioła w Kownie i wymachuje świecącymi w ciemności paletkami do badmintona, jakby kierował ruchem. Mijający go kurierzy Uber Eats wytrzeszczają oczy ze zdziwienia.

Na co dzień Tomas uczy informatyki w szkole. Za godzinę wraz z pięcioma tysiącami innych Litwinów wyruszy na szczyt Parodos.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze