- To mój pierwszy raz - zwierza mi się Tomas. Na głowie ma hełm kosmonauty, twarz oświetlają zamotane wokół białego kombinezonu lampki choinkowe. Stoi przy ścieżce rowerowej przecinającej plac przed kościołem św. Michała Archanioła w Kownie i wymachuje świecącymi w ciemności paletkami do badmintona, jakby kierował ruchem. Mijający go kurierzy Uber Eats wytrzeszczają oczy ze zdziwienia.
Na co dzień Tomas uczy informatyki w szkole. Za godzinę wraz z pięcioma tysiącami innych Litwinów wyruszy na szczyt Parodos.
Wszystkie komentarze