Co oglądać i czytać, czego słuchać? Podpowiadamy i inspirujemy. Zapisz się na nasz kulturalny newsletter.
W 2016 roku pewien mężczyzna kupił na aukcji w mieście Concord w stanie Massachusetts dwa przedmioty: naszyjnik ze sztucznego jadeitu za cenę jednego dolara oraz za 30 dol. niewielki rysunek przedstawiający Maryję Dziewicę z Dzieciątkiem.
Według słów jego znajomego rysunek schował u siebie w domu i od czasu do czasu pokazywał gościom. Choć nie znał jego pochodzenia, czuł, że jest w nim coś intrygującego.
Wszystkie komentarze
Jeżeli autorem jest anonimowy "Janko malarz" to TEN SAM rysunek staje się zwykłym "malunkiem".
Niewątpliwa prawdą jest,
że w pierwszym wypadku można dzieło sprzedać za miliony
a w drugim przypadku TEN SAM rysunek ma równowartość kieszonkowego.
Dziwny jest ten świat.
("Janko malarz" nawiązuje do nowelki "Janko muzykant" Konopnickiej - kiedyś lektury szkolnej.)
Celna uwaga. Dodam swoje rozważania:
watermark czyli filigran (albo znak wodny). Filigran potwierdza wyłącznie, że papier jest z tamtego okresu. A rysunek mógł być zrobiony nawet wczoraj :) (oczywiście, odpowiednimi narzędziami z epoki). Lecz jeśli mają historię rysunku (kto, kiedy, od kogo zakupił, za ile, to już może być ciekawsze), to zmienia uwiarygadnia historię. Trochę dziwne, że ostatecznie rysunek trafia na inny rynek (najpierw kolekcje arystokratyczne, a potem prawie pchli targ - aukcja w Concord). Takie zdarzenie jest niezwykle rzadkie. I wskazuje, że historia jest raczej poszlakowa tzn. nie dotyczy konkretnego rysunku (z opisem, identyfikacją itp.), tylko jakiejś grupy. A do grupy można przypisać dowolny rysunek, jeśli w grupie wspomniane były jakiekolwiek stare rysunki :) Wracamy więc do punktu wyjścia (na podstawie danych z artykułu). Artykuł zdecydowanie nie porusza istotnych tematów, tylko pobieżnie relacjonuje (to pewnie tłumaczenie) fakty.
Jeśli kogoś fascynują kryminały, to mógłby to odczytać wg zasady cui prodest: jakiś gość ma rzadką kartę z epoki z filigranem Fuggerów, dogadują się z bardzo znanym specjalistą od Durera, on zna odpowiednich ludzi (i takich, co rysują i takich, co handlują dziełami sztuki). No i od tej chwili "w życiu będą mieć już tylko spokojniej" :)
Ma wartość kopi po prostu, albo pastiszu czyli czegoś co zręcznie przypomina oryginał. Jeśli kopia lub pastisz są na wysokim poziomie osiągają zwykle bardzo wysoką cenę jak za dobre rzemiosło. Prace wybitnego artysty cenimy za niepowtarzalną oryginalność. Nikt wcześniej tak nie malował, rysował, śpiewał. To raczej proste jest. Świat jest dziwny z innego powodu.
Jeśli 1/4 z wielu milionów jest dla ciebie kieszonkowym, to szacun. Ale raczej stawiałbym ze jesteś kolejnym, który czyta, ale nie rozumie.
Może coś przeoczyłem, ale nie zauważyłem, żeby tu była tu mowa o kopii arcydzieła,
tylko o niepowtarzalnym oryginalnym rysunku wykonanym ogólnie dostępna techniką.
Być może o pastiszu, ale tu jest już wymóg CELOWEGO naśladownictwa.
Ustalenie kto był autorem i w zależności od wyniku tego ustalenia eksponowanie obrazu w muzeum jako arcydzieło lub odesłanie na pchli targ jako obrazek jest dziwnością tego świata, której nie rozumiem, ale też nie mam z tym problemu.
Nie.
Z tego wynika, że jeśli autorem jest Durer, to znajdzie się ktoś bardzo bogaty, kto będzie chciał wyłożyć na ten rysunek kilkadziesiąt milionów dolarów, żeby mieć w swojej kolekcji rysunek Durera, a jeśli się okaże, że autorem nie jest Durer, a któryś z jego uczniów, to dla milionera-kolekcjonera rysunek ma już mniejszą wartość, choćby był nie wiem jak genialnie narysowany. Tu nie chodzi o wartość artystyczną tylko o kolekcjonerską.
Jeżeli autorem jest anonimowy "Janko malarz" to TEN SAM rysunek staje się zwykłym "malunkiem". ... Dziwny jest ten świat):
wcale nie, przeciwnie - to najzupełniej naturalne, handel dziełami sztuki to ważny biznes, a w biznesie ważna jest marka. No a Al. Duerer to bardzo dobra marka.
"Janko muzykant" to nowela Sienkiewicza, a nie Konopnickiej
Nikt rozważny nie sprzeda dobrej klasy kopii na pchlim targu. One mają swoją wysoką wartość. Dobrze, ręcznie zrobiona patelnia też ma dużą wartość. Chyba się troszkę opierasz przed zrozumieniem choć pewnie rozumiesz...:)
Autor: Przemysław Słowiński.
Fałszerstwa dokonywane po mistrzowsku na materiałach i farbach z epoki, nie do wykrycia.
Fikcja literacka. Van Meegeren używał starych płócien, nawet po zmyciu obrazu który na nim pierwotnie był, jego zarysy widać w podczerwieni i RTG. Jako medium, zamiast długo schnących olejów używał żywic epoksydowych. Kwestia prostego badania. I na koniec w jego czasach, historycy sztuki nie dysponowali takim materiałem porównawczym. Dzisiaj opatrzeni z reprodukcjami Vermeera laicy nie dali by się nabrać na Chrystusa w Emaus. Genialne fałszerstwo to raczej mit.
wszystko można wykryć, kwestia subtelności analizy; materiały z epoki są do zdobycia, ale z farbami gorzej, bo ich organiczne składniki nie mają szans na przeżycie zbyt długo; problem w tym zapewne, że trudniej je datować i analizować, bo to jakaś ingerencja w dzieło, a jak to faktycznie Leonardo?
Zrób własne, prześlij do redakcji i może dostaniesz fuchę. Wszyscy na tym skorzystamy!
Znafca?
Twoja żona puszcza się na dworcu. Też nie mam dowodów.