To przedstawienie nie tyle o wybitnym kompozytorze, ile o emocjach, jakie budzi jego muzyka. Dostajemy Chopina queerowego, wyjętego z narodowego kanonu.

Samotna kobieta w pustym mieszkaniu słucha Chopina i myśli, że on ją rozumie – nowy wrocławski spektakl Jędrzeja Piaskowskiego i Huberta Sulimy da się sprowadzić do tego krótkiego zdania, o ile weźmiemy pod uwagę ładunek niespełnienia i tęsknoty, jaki w sobie kryje.

„I Love Chopin" we Wrocławskim Teatrze Pantomimy to bowiem przedstawienie nie tyle o wybitnym kompozytorze, ile o emocjach, jakie budzi jego muzyka, jeśli ją zwolnić z zobowiązań związanych z obecnością w kanonie najwybitniejszych narodowych dzieł. I o głodzie miłości, w który się wpisuje.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Nigdy nie będziesz szło samo!
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    Jak widać chłop przebrany za babę to awangarda progresywizmu. Śmieszne i straszne
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    Facet plus peruka i pończończochy, słowo queerowy do programu no i jest prosty sposób na artystyczny sukces. Recezent musi napisać, że odkrywcze, bo nikt nie chce, żeby nawiedzeni latali za nim i wyzywali od wszystkofobów. A recenzent w Wyborczej może nawet w te pie...ty wierzy, całkiem możliwe.
    już oceniałe(a)ś
    6
    2
    Queerowy? Ja nie wiem nawet co to znaczy. Muszę być już chyba mocno do tyłu. ;)
    już oceniałe(a)ś
    5
    1