Biskup krakowski kardynał Stanisław Dziwisz na dwa dni przed pogrzebem prezesa IPN Janusza Kurtyki, wycofał się z decyzji, by pochować go w krypcie kościoła Św. Piotra i Pawła, gdzie leży Piotr Skarga i gdzie powstaje Panteon Narodowy, miejsce honorowego pochowku wybitnych Polaków.
Z Januszem Kurtyką "Gazeta", i ja osobiście, byliśmy przez lata w niezwykle ostrym sporze politycznym dotyczącym lustracji i stosunku IPN do akt komunistycznej bezpieki. Krytykowałem prezesa i z ulga pisałem, że już niedługo kończy się jego kadencja. Gdy usłyszałem, że będzie pochowany w krakowskim Panteonie, przyjąłem to z mieszanymi uczuciami. Uznałem jednak, że stało się.
Informację o zmianie decyzji kardynała przyjąłem z niedowierzaniem. Zwłaszcza, gdy poznałem jej powody - sprzeciw Fundacji Panteonu, która uznała, że Kurtyka nie spełnia kryteriów pochówku w tym miejscu. Dalej nie chce mi się wierzyć, że takie argumenty przekonały kardynała Dziwisza. Ale tak to właśnie wygląda.
Decyzje na temat miejsca pochówku osób zasłużonych nie zawsze są łatwe. Nieraz towarzyszą im długie negocjacje, rozważania życiowego dorobku, postawy i wyborów Zmarłych. Dlatego ogłoszenie ich powinno nastąpić po wyczerpaniu wszelkich wątpliwości.
W tym wypadku nie tylko decyzję publicznie ogłoszono, ale zorganizowano już ceremonię, rozesłano zaproszenia i przygotowano miejsce w krypcie. Cofnięcie na takim etapie zgody na pochówek jest rażąco sprzeczne z dobrym obyczajem. Pozostaje też w sprzeczności ze słowami Kardynała Dziwisza, który jeszcze niedawno z taką troską mówił o rodzinach ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Dla rodziny Janusza Kurtyki ta wiadomość będzie kolejnym zupełnie niepotrzebnym, ciosem.
Smutno mi, że mój Kościół wykazał się brakiem wyczucia i wrażliwości.
Wszystkie komentarze