Dobrze, że po tej tragedii marszałek Sejmu, pełniący teraz obowiązki prezydenta, zapowiedział jak najszybsze wprowadzenie procedur regulujących tego rodzaju sytuacje. Problem w tym, że w obecnej sytuacji, gdy brakuje samolotów dla najważniejszych osób, trudno się będzie do tych dyrektyw dostosować

W katastrofie pod Smoleńskiem zginęło całe dowództwo sił zbrojnych. Szef Sztabu Generalnego gen. Franciszek Gągor, dowódcy poszczególnych rodzajów sił zbrojnych. Każdy z nich był wszechstronnie wykształconym oficerem, z doświadczeniem bojowym z Iraku i Afganistanu. Trudno wyobrazić sobie, co taka katastrofa dla polskiej armii oznaczałaby w momencie kryzysu.

Straciliśmy wybitnych specjalistów. Szef sztabu gen. Franciszek Gągor był jednym z najbardziej cenionych oficerów w NATO. W 2007 roku kandydował na stanowisko szefa komitetu wojskowego NATO. Przegrał wówczas z kandydatem z Włoch, ale najprawdopodobniej w kolejnym rozdaniu byłby murowanym kandydatem na to stanowisko.

Jak to się stało, że ci najważniejsi generałowie znaleźli się razem na pokładzie prezydenckiego samolotu? Po katastrofie samolotu CASA w2008 roku, gdy zginęła czołówka dowódców lotnictwa, gen. Gągor wydał dyrektywę, aby na pokładzie samolotu nie znajdował się dowódca wraz z zastępcą - aby, gdy zdarzy się najgorsze, można było utrzymać proces dowodzenia jednostką.

W sobotę generałowie formalnie nie naruszyli tej dyrektywy i po ich śmierci zastępcy przejęli dowodzenie. Wiadomo również, że w świetle obowiązujących przepisów trudno było sytuacji z 10 kwietnia uniknąć, skoro każdy z generałów otrzymał imienne zaproszenie na pokład samolotu od prezydenta, czyli zwierzchnika sił zbrojnych. Zresztą formalnie w cywilnym przelocie wojskowe dyrektywy nie obowiązują.

Dobrze, że po tej tragedii marszałek Sejmu pełniący teraz obowiązki prezydenta i zarazem człowiek, który był ministrem obrony, zapowiedział jak najszybsze wprowadzenie procedur regulujących tego rodzaju sytuacje. Dobrze, że obecny szef MON Bogdan Klich również mówi, że takie procedury są potrzebne. Problem w tym, że w obecnej sytuacji, gdy brakuje samolotów dla najważniejszych osób w państwie, trudno się będzie do tych dyrektyw dostosować.

Pytanie więc nie tylko, jak wdrożyć stosowne dyrektywy, ale kiedy zostaną kupione samoloty, bo inaczej najsłuszniejsze zapisy mogą pozostać martwe.

Więcej
    Komentarze